Tytuł: „Akuszer Bogów”
Seria: Cykl o Nikicie
Seria: Cykl o Nikicie
Autor: Aneta Jadowska
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Ilość stron: 397
Ocena: 10/10 + dodatkowe punkty za oprawę graficzną
Opis: Wszystko, w co wierzyła, okazało się kłamstwem. Nie wie już, kim jest ani czemu przez większość życia karmiono ją bredniami. Była mistrzynią fałszywych tożsamości, a teraz na niczym nie zależy jej tak mocno, jak na poznaniu tej prawdziwej.
Zdradzona przez najbliższych, ścigana przez płatnych zabójców i nękana przez domagające się uwagi duchy przeszłości, rusza do kolebki wszystkich strachów – do magicznej Norwegii, gdzie wszystko się zaczęło. Tam czekać będą na Nikitę ludożercze trolle, boskie pszczoły, niespuszczające jej z oka kruki i tajemniczy Akuszer Bogów. Odpowiedzi oczywiście też – ale czy takie, jakich oczekuje? Jedno jest pewne: nie będzie to spokojna i sentymentalna wyprawa do źródeł.
"Trolle są beznadziejne w karaoke."
Znacie to piękne uczucie, kiedy kończycie pierwszy tom serii i akurat ukazuje się kontynuacja? To jedna z najpiękniejszych chwil w życiu czytelnika. Przebija to możliwość spotkania z autorem bądź autorką, porozmawiania chociaż chwilę i zdobycia podpisu na świeżutkim egzemplarzu książki. Taki swój książkoholikowy pierwszy raz miałam przyjemność przeżyć dzięki Anecie Jadowskiej, w cudownym klimacie małej księgarni na starym mieście, z ciasteczkami i w otoczeniu innych fantastycznych świrów. Najpierw stres, bo wstydliwy ze mnie potworek, bo jak już zobaczyłam autorkę na żywo to weszłam w fazę „wow”, a potem wszystko tak sobie zniknęło przy świetnej rozmowie. Uśmiecham się na każde wspomnienie tych kilku minut. Dedykacja jest jeszcze piękniejsza, daje mi dodatkowego pisarskiego kopa. (Emmm, przyda się rozruszać moją Piwnicę!) Wydawnictwo również dało radę, kocham je całym sercem za podejście do czytelników i piękne dodatki w postaci pocztówek i naklejek. Wróciłam szczęśliwa i obłowiona, a co z samą książką? No właśnie...
„Dziewczyna z Dzielnicy Cudów” kupiła mnie całkowicie. Pięknie wykreowany świat, akcja pędząca jak Struś Pędziwiatr, piękne ilustracje, tajemniczy, świetnie wykreowani bohaterowie, w tym mój pluszowy miś Robin! Kurde, przysięgam, że wyściskałabym go za wszystkie czasy! To taka postać, której nie da się nie lubić. Nic dziwnego, że zabrałam się za „Akuszera Bogów” z uśmiechem szaleńcy, przygotowałam zapasy żarcia, bo przez Nikitę zawsze głodnieję i zapięłam pasy gotowa na kolejny fabularny rollercoaster. No i się zaczęło od... herbatki! A potem nastąpiło solidne pierdolnięcie. Poprowadzenie fabuły w tej części trochę się rozbiegało z tym, czego zaznałam w pierwszej części. To pewnie przez Norwegię, nadała takiego spokojniejszego klimatu. Wiecie, te leśne krajobrazy, duchowa podróż Nikity, więcej flashbacków... Pfff i tak co chwila ktoś dostawał po mordzie, chociaż czułam się przy tym jakoś tak wyciszona. Na początku jeszcze dało się zaznać klimatu Warsa: czkawki, pościgi, rany postrzałowe i zakupy w Ikei. Nie ma to jak spokojne życie płatnych zabójców przeplatane z meblowaniem mieszkania i grillem. Czuje się taki lekki surrealizm, ale to jest Wars, za to kocham to miasto. Autorka po raz kolejny stworzyła wciągającą intrygę i mistrzowsko splotła ją z wątkami pozostałymi po pierwszej części. Przy okazji zwiedziłam Norwegię i skrawek Asgardu. Pytanie, co teraz? Jestem prawie pewna, że przez kolejne części będziemy prowadzeni do jakiegoś ostatecznego starcia Nikity z Ernstem, tylko w międzyczasie doszło do takiego rodzinnego zaplątania, że nie jestem pewna, czy nagle nie dojdzie do cholernego Ragnaroku. (To nie żadna sugestia, zamawiam ładne zakończenie dla Nikity i Robina. Zasłużyli sobie.)
Nie byłabym sobą, gdybym nie zachwyciła się postaciami, a tych tu się uzbierało. Nie mogłam się doczekać kontynuacji wątku Nikity i Robina. Razem tworzą nieidealnie idealną parę partnerów, bywają przekomiczni w swoich przekomarzankach, ale też kochani. Pokryci krwią i kochani, ale kto by zwracał uwagę na szczegóły? Miło się obserwowało, jak ich relacja się rozwija i dojrzewa, jednak różowa orteza to była przeginka, za to sama bym zamordowała. Poza nimi pojawia się cała masa postaci, w tym Kosma i Ture. Sama nie wiem, którego z braci Nikity byłam bardziej ciekawa. Obaj byli na swój sposób zaskoczeniem, jednak chyba bardziej przepadam za Ture. Kosma kojarzy mi się z takim miłym nerdem albo zapaleńcem informatyki, ale nie jest mi specjalnie bliski. W wątek Ture za to się wciągnęłam - gdyby powstała o nim oddzielna książka, byłabym w niebie. Nie wiem, jak to jest, że jestem w stanie zachwycić się większością postaci wykreowanych przez panią Jadowską, szczególnie, że jestem postaciową marudą. Oby tak dalej, chcę mieć więcej do kochania.
Już podsumowując, „Akuszer Bogów” sprawdził się jako kontynuacja „Dziewczyny z Dzielnicy Cudów”. Po pierwszej części niekoniecznie tego się spodziewałam, ale było to przyjemne zaskoczenie. Może przydała się taka miła odmiana w postaci Norwegii, żeby w kolejnej części wrócić do szalonego Warsa. (Warsu? Zapomniałam, przepraszam!) Odbyłam podróż przez piękny kraj, ze świetnymi postaciami i mitologią nordycką w tle, jestem szczęśliwa. Poza głównymi wątkami było też wiele pobocznych, słodkich niczym puszyste kociątka albo przykrych jak moje oceny końcowe. W sumie wszystkie moje potrzeby zostały zaspokojone, ale... Znowu zostałam w tym dziwnym stanie, że niby wszystko jest w porządku, zakończenie jest ładne, spokojne i w ogóle nikt nie umiera, świat się nie kończy, ale w tyle głowy pozostaje ten niepokój. Musi być kolejna część, czuję to w kościach, poza tym pozostało jeszcze trochę wątków i czuję, że przybędą kolejne. Cholera, skądś to znam i wiem, że autorka, która teraz przychodzi mi na myśl budzi we mnie pełną miłości nienawiść za zostawianie mnie w stanie miazgi na kolejny rok. Nie wiem czy się bać, czy cieszyć, ale „Akuszera Bogów” polecam całym przegniłym sercem. A i pozostawiam tu wór miłości dla ilustratora! Człowieku, sprawiasz, że moje życie staje się piękniejsze!
Na koniec chciałam Was powitać w naszym cyrku nakółkach bloggerze. Mam nadzieję, że niedługo się rozkręcimy. Proszę fajerwerki i w ogóle! Miło mi, że tu zajrzeliście, jam jest Buła Lucy i przysięgam wam, że recenzje Cupcake będą lepsze. Zostańcie dla niej, ja tu będę nadwornym diabłem/błaznem.
Na koniec chciałam Was powitać w naszym cyrku na
Chyba sięgnę po "Akuszera Bogów", bo wszyscy mi go zachwalają. Teraz jeszcze twoja recenzja, więc mogę powiedzieć, że już nie mam wyboru.
OdpowiedzUsuńCo do twojej "piwnicy" to mogłabyś coś rzeczywiście napisać. Wiatr tam hula jak po polach.
Będę czekała na nowe polecane ciebie i Cup książki z niecierpliwością, ponieważ ostatnio już nie mam co czytać ;D
Chyba już taki los Nikity, że będzie zachwalana. W sumie wcześniej słyszałam o Jadowskiej przeróżne opinie i nie wiem, jak to jest z resztą jej książek, ale ta seria akurat powala.
Usuń(Emmm... Skończę powtarzać Yuri on Ice i idę pisać. A wiatr jest dobry, niech się wywietrzy. XD)
Czekaj mi tu, chyba gdzieś tu miałam całą listę książkowego złota...
Uwielbiam, zdecydowanie ten tom wypadł lepiej od poprzedniego. Nie mogę się doczekać premiery kolejnego. <3 Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńosobliwe-delirium.blogspot.com