Ariana | Blogger | X X X X

wtorek, 3 marca 2020

Książę i niewolnik wchodzą do burdelu... Książęcy Gambit, C.S. Pacat


„Piękna twarz, przebiegły umysł i bezwzględna natura.


Seria: Zniewolony książę
Tytuł: Książęcy gambit
Autor: C.S. Pacat
Wydawnictwo: Studio JG
Ilość stron: 427
Ocena: 10/10
Opis:Nad Vere i Akielos zawisło widmo wojny. W obliczu nadchodzącego zagrożenia Laurent zostaje wysłany na granicę, aby ustabilizować napiętą sytuację. Młody książę postanawia zabrać ze sobą również Damena, który w wyprawie upatruje szansy na powrót do ojczyzny. Za sprawą decyzji regenta prócz paru zaufanych przybocznych towarzyszyć im będzie oddział złożony z osobników najgorszego sortu. Niezdyscyplinowana hałastra, pełna podżegaczy i awanturników, niechybnie zwiastuje druzgocącą klęskę. Czy uda się stworzyć z nich skuteczną drużynę, zanim przyjdzie im stawić czoła śmiertelnym intrygom i zasadzkom, jakie na następcę tronu przygotował regent?
Damen i Laurent będą musieli walczyć ramię w ramię, aby przeżyć i uratować swoje królestwa. Jednak im bardziej się do siebie zbliżą, tym cięższym brzemieniem staną się sekrety, które przed sobą skrywają. Jakie mają szanse, by uniknąć śmierci, skoro nikomu nie mogą ufać, a nic nie jest takie, jakim się wydaje?

„Doskonale wiem, jak to jest pragnąć kogoś zabić i czekać.

Zniewolony książę” zachwycił mnie kompletnie i nie mogłam się doczekać kontynuacji. Pokochałam Damena i Laurenta, styl autorki wyjątkowo przypadł mi do gustu i włączyło mi się wymuszanie spoilerów, bo nie wytrzymam czekania pół roku na kolejną część. „Książęcy gambit” podziałał na mnie jeszcze gorzej, bo chyba bym umarła, gdybym nie sprawdziła kilku rzeczy. Ta seria powinna zostać wydana od razu w całości, ze wszystkimi dodatkami i opowiadaniami. Chcę trzeci tom. To zakończenie zrobiło mi wyrwę w dupie. Laurent, kocham cię, pij ze mną kompot!
Zacznijmy od tego, jak obie części się różnią. BARDZO! Bo wiecie, na początku zaczyna się od tej dramy, że Damen jest zdradzony i trafia do niewoli, no i w sumie pierwszy tom mógłby być bardzo nudny, gdyby autorka nie potrafiła pisać. Jednak przez większość „Zniewolonego księcia” Pacat przedstawia królewski dwór Vere i wszystkie ich zwyczaje (którymi w większości się gardzi). Laurent jest wiecznie obrażonym dupkiem (kocham go), Damen kombinuje jak uciec i łazi prawie nago, a przy okazji jest wątek o niewolnictwie i jakieś polityczne kombinatorstwo. Na szczęście autorka potrafi pisać i podbiła moje serducho. Potem jest „Książęcy gambit” i *chwila na wyguglowanie słowa „gambit”*. Dobra, Wikipedia coś tam mówi o rozgrywkach szachowych, no i w sumie trochę to pasuje. Laurent razem z Damenem zostają wysłani do służby na granicę Vere z Akielos, do towarzystwa dostają oddział złożony z najgorszych ludzi pod słońcem. Robi się trochę bardziej militarnie, a przy tym przez całą książkę Laurent bawi się z wujem w ich pokręcone, potencjalnie śmiertelnie gierki. To powoduje, że co chwila pojawiają się zamachy, ucieczki po dachach, polowania na posłańców i wiele innych przygód. Damen bierze czynny udział w tej kampanii. Choć nadal jest niewolnikiem księcia, dostaje tu o wiele więcej swobody i gdyby nie on, to to wszystko padłoby, zanim oddział dotarłby do drugiego postoju. Czuje się tutaj, że szykuje się walka o koronę, przy okazji wychodzi wiele brudów z przeszłości książąt. Nie ma tu pięknych sypialni, jedwabnych strojów i wystawnych uczt jak w „Zniewolonym księciu” i chyba to tak mocno zmienia charakter tego tomu. Jednak nie czułam, żeby to nie była ta sama seria, Pacat zaczyna dokładnie w tym momencie, w którym skończyła i płynnie przechodzi między obiema częściami.
Uwielbiam postacie w tej serii. Autorka bardzo starannie je buduje i za ich pomocą mami czytelnika. Nawet nie próbowałam odgadywać, kto i jaką rolę odegra, bo autorka lubi odkrywać karty dosłownie w ostatniej chwili. Nie dotyczy to Damena i Laurenta. Ci dwaj mimo swoich tajemnic są bardzo szczerzy. Może nie da się odgadnąć, co Laurentowi roi się w głowie, jednak wobec niego trudno było mi mieć wątpliwości. Nie chodzi mi tu o jego posunięcia, bo cała fabuła tej książki opiera się na jego pokręconych planach i sojuszach, o których byśmy nawet nie pomyśleli. Jednak czuję, że udało mi się go rozgryźć jako człowieka i w tym temacie doskonale rozumiałam jego zachowania. No ale ja sama odgadłam pewien plot twist z 3 tomu. Uwielbiam jego złożoność, humorzasty charakter i to, jak potrafi przystosowywać się do sytuacji – a to powoduje, że niektóre sceny po prostu powalają. Damen nie zmienia się zbytnio, ale za to ewoluuje jego stosunek do Laurenta – kocham to, jak ogarnia, że chyba coś się zmieniło i zaczyna zachowywać się, jakby nie miał pojęcia, jak się obchodzić z innymi ludźmi. Jest w tym kosmicznie kochany. W ogóle relacja tej dwójki i wszelkie interakcje między nimi są piękne i to jest mój największy powód do kochania „Zniewolonego księcia”. Przy okazji Damen nieco zmienia swój stosunek do Vere, a przynajmniej do pewnych spraw związanych z tym państwem. Przez to ma też trochę dylematów, w które wkręciłam się, jakby to były moje problemy. Przy okazji udało mi się znienawidzić kogoś nowego, ale nie będę spoilerować. Po prostu… Łeb urwać to za mało. Szkoda, bo ta postać zapowiadała się naprawdę dobrze.
Może ktoś zastanawia się co z erotyką? Przecież to tym zasłynął „Zniewolony książę”… Może raczej tym, że nagle ludzi zabolało, że autorka tak swobodnie pisze o erotyce. W pierwszym tomie wszystko było w pewnym stopniu zseksualizowane(?), ale w jego recenzji pisałam, że sama autorka nie opisuje tego pozytywnie, a raczej chce wzbudzić w czytelniku oburzenie. No i tak, potrafi pisać erotykę bez wywoływania we mnie gigantycznego zażenowania. Nie to co większość autorów fantastyki, którzy postanowili wrzucić jakiś „hehe, seksik” między rozdziały. W „Książęcym gambicie” jest tego dużo mniej, chociaż nie mówię, że temat znika. Oddalenie się od dworu i zagrywki polityczne sprawiają, że nie zostaje za dużo miejsca na tego typu atrakcje, poza tym w tym tomie autorka nakierowuje naszą uwagę głównie na Damena i Laurenta. Ten drugi wydaje się wręcz aseksualny, więc siłą rzeczy skupiamy się na innych aspektach. Jednak co najmniej dwa razy pojawiają się nieco dłuższe fragmenty nakierowane właśnie na erotykę. Pacat, pisząc je, pozwoliła sobie na więcej niż w „Zniewolonym księciu” i naprawdę nie ma na co narzekać. Nie przepadam za takimi wstawkami w książkach, ale w tej konkretnej nie raziło mnie to, nie wydawało się zrobione na siłę, autorka naprawdę potrafi pisać takie sceny i nie były one przeciągnięte czy przegięte. Doceniam też fakt, że nikt nie wspominał o podwijaniu palców u stóp. Przyznaję, na jedną z tych scen nawet czekałam, no ale zależało mi, żeby między tymi postaciami doszło do czegokolwiek.
Raczej nie muszę dodawać więcej fabularnych rozważań, Laurent i Regent zapewniają tu kombinatorstwo na mistrzowskim poziomie. W dodatku każdy ma takie układy, że wszelkie zwroty akcji wyjaśniają się dopiero, jak ktoś wyraźnie wskaże, która strona na tym zyskała. Kocham to! Zakończenie naprawdę mnie zaskoczyło i zrobiłabym wszystko, żeby dostać już trzeci tom. Spoilery wszystkiego nie opiszą, a tu jest o czym pisać.
Zakładam, że nie muszę dodawać, że tematyka tej serii jest specyficzna i nie każdemu będzie odpowiadać. Kurde, to jest drugi tom, jeżeli przeczytaliście pierwszy i nie dopadło was święte oburzenie, to nie musicie się już martwić. Już po samym opisie „Zniewolonego księcia” można sobie ocenić, czy to książka, którą możecie przeczytać bez zgrzytania zębami. Jeżeli tak – polecam! Według mnie „Książęcy gambit” dostarcza o wiele więcej rozrywki, a sama relacja między głównymi bohaterami jest na tyle ciekawa, że ciężko się oderwać od czytania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz