Ariana | Blogger | X X X X

niedziela, 26 kwietnia 2020

"Bycie martwym jest fajne": Zabójcza zabawa, Alex Bell

Tytuł: Zabójcza zabawa
Tytuł oryginału: Frozen Charlotte
Autor: Alex Bell
Tłumaczenie: Weronika Różycka
Data premiery: 18 marca 2020
Wydawnictwo: Młody Book
Liczba stron: 302
Krótka ocena: Po przeczytaniu ostatniej strony, zostałam z kompletnym mętlikiem w głowie i chęcią poznania kolejnej części natychmiast (bo będzie kolejna, prawda?). Powoduje dreszczyk niepokoju i potrafi zaskoczyć!

Ciężko będzie mi opowiedzieć Wam o fabule tej książki, bo jest jak pajęcza nić - każdy element jest w jakiś sposób ze sobą powiązany i zdradzenie nawet najdrobniejszej rzeczy może odebrać Wam znaczną część przyjemności z czytania. A tego Wam robić nie chcę, bo wielkim plusem Zabójczej zabawy jest właśnie to skomplikowanie i zawikłanie. Jeden sekret wiedzie do kolejnego, ukrywając jeszcze inny. Istna piramida tajemnic! Wierzcie mi - albo zapytajcie mojej siostry! - wielokrotnie odkładałam książkę na chwilę na bok, by dać sobie moment na przetrawienie kolejnego niespodziewanego odkrycia.

No dobra, ale o czym opowiada Zabójcza zabawa?
Nastoletnia Sophie ma spędzić wakacje u kuzynowstwa na wyspie Skye. Craigowie, bo tak mają na nazwisko, mieszkają na wyspie Skye w budynku, który dawniej był szkołą dla dziewcząt zamkniętą po pewnych niezbyt przyjemnych incydentach. Rodzina ta jest dość specyficzna - ojciec artysta, matka zamknięta w zakładzie psychiatrycznym, muzyczny geniusz Cameron z okaleczoną ręką, chodząca perfekcja o nienagannym uśmiechu Piper, zamknięta w sobie Lilas i... Rebecca. Rebecca, która zginęła siedem lat wcześniej. Naprawdę boję się zdradzić Wam coś więcej, ale tak tylko szepnę, że w sprawę zamieszane są laleczki z serii Zamarznięta Charlotte, wzorowane na martwej dziewczynce z ludowej piosenki maleńkie porcelanowe lalki. Brrr!

Jak wygląda sprawa z bohaterami?
ig: @chaos_cupcake
Większość z nich jest w wieku nastoletnim - nic dziwnego, patrząc na wiek czytelników, do których teoretycznie ta pozycja jest skierowana - i całkiem zgrabnie jest to oddane w tekście. Nie mamy tutaj postaci, które zdają się wychodzić swoim zachowaniem znacząco poza przedstawiony wiek. Dodatkowo ich tajemniczość, skrywane sekrety i historia, jaką mają za sobą dodaje im głębi. Sprawia to, że postaci nie są zupełnie płaskie, a co więcej pokusiłabym się o stwierdzenie, że wręcz intrygują, co procentuje w chęci poznania ich przeszłości. Dzięki temu naprawdę ciężko się od tej pozycji oderwać. Zdarzają się niestety momenty, w których bohaterowie postępują absurdalnie, ale z drugiej strony - w życiu też się to zdarza, prawda?
Myślę, że najmocniejszym punktem, jeśli chodzi o postaci, jest powolne odkrywanie ich prawdziwych charakterów i spowijająca niemal każdą z nich aura tajemniczości. Wpływa to bardzo dobrze na samą atmosferę książki, ale także na fakt zainteresowania czytelnika. Odkrywanie kolejnych smaczków względem bohaterów czyni lekturę naprawdę... smakowitą!

A jak autorka poradziła sobie z przedstawieniem fabuły?
Przyznam szczerze, całkiem nieźle! Zabójczą zabawę niemal dosłownie się połyka. Kolejne niespodziewane zwroty akcji potrafią zawrócić w głowie i odwrócić kota ogonem. Mówię Wam, spodziewacie się już czegoś, macie w głowie ułożone pewne podejrzenia - przychodzi Alex Bell i śmieje się Wam w twarz, stawiając na drodze maleńką zamarzniętą Charlotte. Niemal dosłownie tak można by przedstawić obrazowo, jak autorka się z nami, czytelnikami bawi. No i trzeba przyznać, że jest to ten rodzaj grania odbiorcy na nosie, który bardzo cenię. Bell zostawia nam pewne poszlaki, ale robi to na tyle subtelnie, że w dużej mierze nie idzie się domyślić, co zaplanowała.
Nie będę tu też jednak przesadnie słodzić, mam wrażenie, że w kilku miejscach wkradły się pewne logiczne wpadki. Mnie osobiście zastanowiły, jednak nie gryzły zanadto, nie dotyczyły aż tak kluczowych faktów, by mnie zupełnie wytrącić z tego zawrotnego tempa, w jakim kręci się cała historia.
Aha, no i nie ma się co tu spodziewać wybitnego pióra. Historia napisana jest dość prosto, większość dotyczy nastolatków. Króluje potoczny, lekki, przystępny język. Myślę, że dzięki temu Zabójcza zabawa może nabierać zawrotnego tempa i nawet nie zauważy się, kiedy dociera się do samego końca, by pragnąć rozwinięcia!

Tak więc, kończąc już, chciałabym Wam polecić tę książkę, jako lekką (o zgrozo!) historię z dreszczykiem, teoretycznie przeznaczoną dla nastolatków (wciąż nie wiem, czy się z tym zgadzam - jako dwudziestokilkulatka sama momentami byłam nieźle przerażona), ale myślę, że i starszy czytelnik będzie mógł całkiem nieźle bawić się, odkrywając tajemnice starej szkoły na wyspie Skye...


Za możliwość przeczytania i zrecenzowania


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz