Seria: Mroczne Intrygi
Tytuł: Władca Cieni
Autor: Cassandra Clare
Wydawnictwo: MAG
Ilość stron: 848
Ocena: 8/10
Opis: Czy oddałbyś bratnią duszę… za swoją prawdziwą duszę?
Życie Nocnego Łowcy to życie w pętach powinności. W więzach honoru. Świat Nocnego Łowcy to świat uroczystych przysiąg, a nie ma ślubów świętszych niż te łączące parabatai – wojowników-partnerów, którzy mają razem walczyć i razem ginąć, lecz nigdy, przenigdy nie wolno im się zakochać.
Emma Carstairs odkryła, że miłość odwzajemniona przez jej parabatai, Juliana Blackthorna, jest nie tylko zakazana, lecz także śmiertelnie niebezpieczna: może zniszczyć ich oboje. Wie, że powinna uciec od Juliana, lecz jakże miałaby to zrobić, gdy Blackthornom ze wszystkich stron zagrażają wrogowie?
Ich jedyną nadzieją jest Czarna Księga Umarłych, magiczny wolumin o ogromnej mocy. Wszyscy chcą ją dostać, ale tylko Blackthornowie są w stanie ją odnaleźć. Emma, jej najlepsza przyjaciółka Cristina oraz Mark i Julian Blackthornowie przybywają do Faerie – gdzie hulaszcze zabawy skrywają krwawe zagrożenie i żadnej obietnicy nie można ufać – by tam zawrzeć mroczny pakt z królową Jasnego Dworu. Tymczasem narastające napięcie między Nocnymi Łowcami i Podziemnymi doprowadziło do wyłonienia Kohorty, grupy ekstremistów wśród Nocnych Łowców, którzy domagają się wprowadzenia obowiązku rejestracji Podziemnych i „niewygodnych” Nefilim. Zrobią wszystko, co w ich mocy, by ujawnić tajemnice Juliana i przejąć władzę nad Instytutem w Los Angeles.
Kiedy Podziemni zwracają się przeciw Clave, pojawia się nowa groźba w postaci Władcy Cieni – króla Ciemnego Dworu, który wysyła swoich najlepszych wojowników z zadaniem wymordowania wszystkich, w których żyłach płynie krew Blackthornów, i przechwycenia Czarnej Księgi. Gdy mordercza pętla zaciska się wokół Juliana, ten opracowuje ryzykowny plan ratunkowy. Jego powodzenie zależy od współpracy z nieprzewidywalnym nieprzyjacielem. Sukces może jednak mieć swoją cenę, której ani on, ani Emma nawet sobie nie wyobrażają; krwawy rachunek, który – być może – przyjdzie zapłacić wszystkim, których kochają.
Życie Nocnego Łowcy to życie w pętach powinności. W więzach honoru. Świat Nocnego Łowcy to świat uroczystych przysiąg, a nie ma ślubów świętszych niż te łączące parabatai – wojowników-partnerów, którzy mają razem walczyć i razem ginąć, lecz nigdy, przenigdy nie wolno im się zakochać.
Emma Carstairs odkryła, że miłość odwzajemniona przez jej parabatai, Juliana Blackthorna, jest nie tylko zakazana, lecz także śmiertelnie niebezpieczna: może zniszczyć ich oboje. Wie, że powinna uciec od Juliana, lecz jakże miałaby to zrobić, gdy Blackthornom ze wszystkich stron zagrażają wrogowie?
Ich jedyną nadzieją jest Czarna Księga Umarłych, magiczny wolumin o ogromnej mocy. Wszyscy chcą ją dostać, ale tylko Blackthornowie są w stanie ją odnaleźć. Emma, jej najlepsza przyjaciółka Cristina oraz Mark i Julian Blackthornowie przybywają do Faerie – gdzie hulaszcze zabawy skrywają krwawe zagrożenie i żadnej obietnicy nie można ufać – by tam zawrzeć mroczny pakt z królową Jasnego Dworu. Tymczasem narastające napięcie między Nocnymi Łowcami i Podziemnymi doprowadziło do wyłonienia Kohorty, grupy ekstremistów wśród Nocnych Łowców, którzy domagają się wprowadzenia obowiązku rejestracji Podziemnych i „niewygodnych” Nefilim. Zrobią wszystko, co w ich mocy, by ujawnić tajemnice Juliana i przejąć władzę nad Instytutem w Los Angeles.
Kiedy Podziemni zwracają się przeciw Clave, pojawia się nowa groźba w postaci Władcy Cieni – króla Ciemnego Dworu, który wysyła swoich najlepszych wojowników z zadaniem wymordowania wszystkich, w których żyłach płynie krew Blackthornów, i przechwycenia Czarnej Księgi. Gdy mordercza pętla zaciska się wokół Juliana, ten opracowuje ryzykowny plan ratunkowy. Jego powodzenie zależy od współpracy z nieprzewidywalnym nieprzyjacielem. Sukces może jednak mieć swoją cenę, której ani on, ani Emma nawet sobie nie wyobrażają; krwawy rachunek, który – być może – przyjdzie zapłacić wszystkim, których kochają.
„Był setką strzał wystrzelonych z setek łuków w tej samej chwili.”
Raczej nikogo nie
zaskoczę moją słabością do Nocnych Łowców. Clare wyleczyła
mnie po Maas. Nawet trochę mnie rozbawiło, że w drugiej książce
z rzędu mam faerie i różnica pomiędzy „Dworami” a „Mrocznymi
Intrygami” jest nieporównywalna, może dlatego, że Clare starała
się przybliżyć nam baśniowy ludek, a Maas interesowała się
głównie naczelną Mary Sue i jej Tru Loffem no.2. Cokolwiek, po
prostu „Władca Cieni” pomógł mi się zebrać z tej beznadziei,
żeby rozpłaszczyć mnie na ścianie. Końcówka niszczy. Poza tym
no jak ja mogłabym nie pokochać kolejnej książki ze Świata
Cieni? Nie wiem jak ta kobieta to robi, że jeszcze ani razu nie
kłapnęłam na nią zębami za jakość książek (za inne rzeczy
bywa różnie, znęca się nade mną). Od razu też zaznaczam, że wyrzekam się polskiego tytułu pierwszego tomu, ale drugi został pięknie przetłumaczony.
„Władcę Cieni”
dosłownie połknęłam, bo książki Clare już takie są.
Zapominasz się aż tu koniec... I co dalej? Poważnie pytam! W tym
momencie widzę jedynie krajobraz po huraganie. Trzecia część
potrzebna na wczoraj! Razem z wyjaśnieniami! To jeden z większych
plusów serii o Nocnych Łowcach, czyta się przyjemnie i szybko,
nawet nie zauważa się, kiedy dociera się do kolejnych stron.
Raczej nikt nie lubi ślęczeć nad tekstem i zastanawiać się za
ile stron kolejny rozdział.
Szczerze mówiąc
nie bardzo wiedziałam, jak fabuła miała wyglądać po „Lady
Midnight”. Jak „Dary Anioła” i „Diabelskie Maszyny”
pozostawiały miejsce dla domysłów o tym, jak historia potoczy się
dalej, tak „Mroczne Intrygi” nie do końca. Nie chodzi mi o
niezamknięte wątki, a bardziej o główną linię fabularną.
Valentine, Mortmain, Sebastian to gałgany, które zawsze czaiły
się, żeby jako pierwsi zacząć mącić. „Lady Midnight”
skupiała się głównie na morderstwie rodziców Emmy i kolejnych
ofiarach jakiegoś tajemniczego cwaniaka, to się porozkładało na
kilka wątków i gdyby nie wiele niewyjaśnionych relacji między
postaciami, mogłaby się zakończyć jako samodzielna książka. No
jeśli nie liczyć Annabel, ale szczerze mówiąc, gdyby Clare
chciała, mogłaby jej nie ruszać i mieć spokój z dwiema kolejnymi
książkami. Nie chcę tu powiedzieć, że kontynuacja nie jest
potrzebna, po prostu kompletnie nie mogłam rozgryźć, co się
zadzieje we „Władcy Cieni”. Nie wiem czy to miłe zaskoczenie,
bo pewnego czarownika i cały oddział Centurionów wyniosłabym na
kopach poza kanon, a to wszystko ich wina. Oczywiście Emma i Julian,
którzy dla mnie nie byli najważniejsi, ale dla mniej pokrzywionych
czytelników jest to raczej ważny wątek, do tego bardzo sporny.
Wszyscy ganiają za magiczną księgą, pojawia się Ta Ruda Sucz aka
królowa Jasnego Dworu (nie ufam jej, cokolwiek by nie mówiła, poza
tym wydawało mi się, że jest martwa). Poza tym zabawa w politykę
Clave. To ostatnie to chyba mój największy problem. Kohortę też
wyniosę na kopach z kanonu za same sugestie o Magnusie i Alecu. A
walcie się dziady! Ogólnie ta część to jedna wielka drama! Nie
zaskoczę nikogo, pisząc, że świetnie się bawiłam.
To, co tygryski
lubią najbardziej – jak tam z postaciami? Szczerze mówiąc,
przepadłam. Blackthornów nie da się nie kochać, pod warunkiem, że
Julian nie zrobi Rzeczy. Jeśli się na TO zdecyduje – jest dla
mnie martwy, w ogóle w tym momencie skreślam go całkowicie. Nie
mogę powiedzieć co, ale nie chodzi o samą Emmę, a miałby to
zrobić ze względu na nią, więc no... NIE. Poza tym są bardzo
uroczy, szczególnie Ty i Mark. Naprawdę, scena z krasnalem
ogrodowym i Markiem wygrała prawie całą książkę. W sumie też
ciężko ich wszystkich oddzielnie oceniać, razem tworzą po prostu
taką świetnie zgraną gromadkę. Nie do końca rozumiem czemu
ludzie tak denerwowali się na Emmę. Hej, w porównaniu do Clary to
ona jest wręcz idealną główną bohaterką! (Chociaż tak nie do
końca główną.) Może nie jestem nią wyjątkowo zachwycona, ale
jestem w stanie zrozumieć czemu zachowywała się tak, a nie
inaczej. Sytuację ma jednak niezbyt ciekawą. Kit to w ogóle mój
ukochany klusek, 100% Herondale'a w Herondale'u, chociaż nie chce
tego przyznać. Oby tylko Jace go nie zadręczył, jeszcze sprzeda mu
historię o kaczym spisku przeciw ich rodowi. Kierana chętnie bym
przytuliła, dajcie temu dzieciakowi trochę spokoju! Mogliby w końcu
dać mu spokój ze spiskami. A na koniec Magnus, Alec, Max i Rafe!
Nie ma niczego, na co tak bym czekała, jak na moje OTP i ich dzieci.
Alec tak bardzo dorósł, rany, aż chce mi się płakać. Chociaż
dalej jest tym samym trochę nieogarniętym i wrednym Lightwoodem, w
ogóle zostawia dzieci z nieznajomymi, bo lubią dzieci... Niech mi
ktoś jeszcze się go uczepi, że jest taki okropny. Sami też kiedyś
byliście okropni. Cieszę się, że zawsze był nieidealny, a
zamiast tego widzimy jak do wszystkiego dorasta. W „Mieście Kości”
za sugestię o jego orientacji zrobiłby z kogoś szaszłyk, teraz
byłby zdolny do tego samego ale za czepienie się Magnusa, a nie za
„jesteś gejem?”. Magnus w sumie też zdobywa tytuł ojca roku.
Kto karmi dzieci muffinkami i czemu nigdy mnie nie adoptował?! Na
dzieci to ja mam alergię, ale Max i Rafe to też urocze kartofle. W
ogóle tam ci główni uczestnicy dramy nie dają się nie lubić.
Nie ma jednej głównej postaci, nikt nie jest faworyzowany.
Same relacje między
wszystkimi postaciami wymagałyby gigantycznej tablicy i sporego
zasobu kolorowych markerów. Każdy z kimś coś ma, ale da się ich
mniej więcej podzielić. Emma i Julian mają swój dramat i tutaj
raczej nie trzeba wiele mówić. Cieszę się, że nie zaleciało
totalną romansową dramą, jak to każdy każdego kocha, że aż mi
mózgi pozżerało. Starają się ogarniać sprawę i dla mnie to się
liczy, poza tym zachowują się dość odpowiedzialnie. Nie ma „MY
KONIECZNIE MUSIMY BYĆ RAZEM” i no nie mogę zaspoilerować, ale
jeśli w kolejnej części coś nie trzaśnie (w Clave robi się
burdel, więc kto wie...) to naprawdę doceniam to, co postanowili
zrobić. Mark i Kieran powinni ogarnąć dupska i być razem, zamiast
tego nagle do tego dołącza Cristina, z którą kręci się
meksykańska telenowela z Diego i Jamiem, a ci dwaj w ogóle robią
jakieś pokręcone rzeczy i potrzebuję więcej tego wątku. W ogóle
tutaj jest dość zabawnie, kręcą się jakieś intrygi, a ja wiem,
że nic nie wiem. Jest Diana, która dostaje piękne pięć minut w
towarzystwie wodza Dzikiego Polowania. Chyba nie wnikam skąd to się
autorce wzięło, ale też zbyt normalnie nie jest (i mówię tu
tylko o ich relacji). Następne są bliźnięta i Kit, chyba
najbardziej kochałam fragmenty z ich perspektywy. Ty i Livvy chyba
jako jedyni naprawdę zainteresowali się Kitem i starają się, żeby
z nimi został. Poza tym to takie trochę większe szczeniaczki,
które pakują się w największe kłopoty i wychodzą z tego iście
po szczeniaczkowemu, Magnus musiał mieć przez nich deja wu. Spora
część tej książki opiera się na jakichś zakręconych
relacjach, a ja się bawię dalej, bo uwielbiam jak ta część jest
dobrze zrobiona.
Jeśli chodzi o
samą intrygę, to kilka razy pospadałam z krzesła. Niezbyt mogę
wyjaśnić, co się dzieje, bo wszystko to spoilery. Wiecie jedynie,
że Annabel się obudziła, ale ona jest tylko fragmentem. Z grubsza
– chodzi o to, że wszyscy chcą Czarną Księgę, a król Ciemnego
Dworu to wstrętna paskuda, królowa Jasnego Dworu ciągle kombinuje
i każde najchętniej pozbyłoby się tego drugiego. No bywa.
Pojawiło się też kilka niewyjaśnionych scen, do których mogę
dopisać kilka teorii spiskowych. Brakuje odpowiedzi, a okładka
trzeciego tomu zostanie ogłoszona dopiero za dwa tygodnie i gdzie tu
mówić o całej książce? Mogę zapewnić, że nie idzie się
nudzić, ciągle chce się więcej no i połyka się książkę. Poza
tym jest też kwestia Centurionów, Clave i Kohorty. Clare bawi się
w politykę, trochę bardziej zagłębia się w funkcjonowanie rządu
Nocnych Łowców, bo do tej pory poznawaliśmy jedynie pojedyncze
postacie, nie mamy pojęcia jak wygląda całe społeczeństwo.
Wygląda dość irytująco i na miejscu Aleca chodziłabym na
zebrania Rady z torbą popcornu. Centurioni, na czele z największą
znaną mi zarazą znaną jako Zara są, w większości, zakutymi
pałami z kijami w tyłkach. Nie chodzi o bycie służbistą, nie.
Ubierzcie sobie skrajnych nacjonalistów w mundury i dajcie im na
wszystko protokoły, tak wygląda opcja Zary. Kohorta nie lepiej, po
prostu wśród nich przeważają stare dziady, a nie młodzi jak to
jest z Centurionami. Z pewnych względów jest się czym martwić,
ale to kolejny spoiler. Nic się nie dowiecie.
I tak pitu pitu.
Lubię to, naprawdę, ale to nie to samo, co wcześniej. Nie wiem od
czego to zależy, ale nie czuję dokładnie tego samego, co we
wcześniejszych seriach. „Mroczne Intrygi” mają swoją magię,
ale jest ona trochę bledsza, brakuje mi jakichś nieokreślonych
rzeczy. Ta seria różni się od „Darów Anioła” i „Diabelskich
Maszyn”, na pewno mamy więcej postaci, co dla mnie jest z jednej
strony świetną zabawą, a z drugiej jest ich tyle, że choć
większość mnie oczarowała, muszę wybrać kilku ulubieńców.
(Kieran, Kit, Ty, Mark, jakby ktoś pytał.) Nie mogę dać temu
najwyższej oceny, bo zwyczajnie nie czuję, żeby to było
miarodajne. Chociaż muszę też oddać honor, bardzo doceniam to, że
tutaj bardziej zagłębiamy się w społeczność Nefilim, odkrywamy
Świat Cieni od tej zaznajomionej z nim strony. Chociażby taki Nocny
Targ, to chyba mój ulubiony element w tej serii. Niebezpiecznie i
magicznie, aż chce się tam zapuścić i sprzedać duszę Szatanowi.
W ogóle ma być jakaś seria opowiadań powiązana z tym miejscem!
Czekam!
„Władca Cieni”
ma naprawdę wiele drobnych elementów, które mnie ujęły. Wersy
wiersza jako tytuły rozdziałów tak na przykład. Humorystyczne
elementy, za które kocham książki Clare. To, że kilka zdań
potrafi mnie zupełnie połamać, zdeptać i sprowadzić do stanu
nieskładnie mamroczącej galarety. Urocze scenki potrafiące
rozpuścić mnie jak stężony kwas siarkowy. Niby nic nieznaczące
rozmowy, małe fragmenty tekstu, które koniecznie muszę zaznaczyć,
bo dla mnie to ważne i koniec! „Dary Anioła” jak na razie są
dla mnie na pierwszym miejscu, nawet jeśli tam muszę się użerać
z Clary, „Diabelskie Maszyny” mnie zniszczyły i w ogóle to
powinno być oznaczone jako produkty potencjalnie niebezpieczne,
„Mroczne Intrygi” to nie to samo, brakuje jakiegoś wspólnego
mianownika, ale są dobre. Nigdy dość Nocnych Łowców, dopóki
Clare ma pomysły, które działają i jej wychodzi, będę kupować
kolejne książki. Wyrobiła sobie moje zaufanie i przez trzynaście
książek prawie nigdy nie zawaliła, wyjątek stanowi „Miasto
Upadłych Aniołów” ale ono jest zwyczajnie do przeżycia i w
kontynuacji wszystko wraca do normy. Nie polecę dojrzałym ludziom,
bo wiem, że to nie ten poziom, ale umówmy się – obracam się
głównie wokół dość młodych czytelników, którzy są grupą
docelową tych książek. Have fun, wszyscy umrzemy! Ja po tej części
na pewno jestem nieżywa, tylko nie wiem czy bardziej przez uroczość
czy końcówkę. Poproszę brokatową urnę.
Martwa
bardziej niż zwykle
Lucy
Oglądałam film na podstawie książek Cassandry Clare i w ogóle mi nic nie urwał, a raczej ziewałam z nudów... Może książki mi trochę poprawią opinię o tej serii?
OdpowiedzUsuńO nie, nie, nie! Film a książki to są dwie różne rzeczy i to w niezbyt dobrym znaczeniu. Spróbuj poczytać "Dary Anioła", jak one nie dadzą rady to może "Diabelskie Maszyny", kocham to i to ale wiele osób twierdzi, że DA im się nie podobało, a DM kochają. No i jak nie to możesz próbować z serialem, bardzo się różni od książek (adaptacja, nie ekranizacja) i na początku widać, że mieli mały budżet, ale potem jest coraz lepiej i nie skupiają się głównie na Jace'u i Clary, Lightwoodowie i Magnus dostają sporo czasu na ekranie, a oni są najlepsi w całej serii i warto dla nich dać szansę serialowi. Na pewno warto popróbować, może znajdziesz coś dla siebie.
UsuńWłaściwie nie miałam w planach Mrocznych Intryg, bo nie ukrywam, że na Darach się trochę zawiodłam, a za to kocham Diabelskie Maszyny. Ale mnie zachęciłaś, matko, kocham tę recenzję, chyba jedna z niewielu, gdzie mogę się uśmiechnąć podczas czytania :D Swoją drogą, widziałam jak się reklamowałaś na jednej z grup pisarskich na Facebooku i natrafiłam na Twój wpis o Czytam Pierwszy, który mi się spodobał, a potem zgubiłam bloga i zapomniałam, która to była grupa. Znalazłam! Poważnie, dopiero teraz się ogarnęłam, że to Ty :D
OdpowiedzUsuńWrócę tu! Pozdrawiam :D
Niebiskie Iskry
Są też ludzie, którzy nie lubią DA i DM, a Mroczne Intrygi uwielbiają, więc no... Clare lubi mieszać czytelnikom w głowach. A teraz pójdę do kąta się rumienić. Ja nie wiem, czy wy czytacie te same recenzje co ja? Bo nie wydaje mi się! :D Jestem internetowym ninją albo jakimś rzadkim pokemonem! A do tego kameleonem, że tak ciężko mnie poznać.
UsuńYay, zdobyłam czytelnika! :D I czekam na recenzję ACOWAR! ;) ;) ;)
Dużo dobrego słyszałam o twórczości tej autorki. Pewnie gdybym była dobrych kilka lat młodsza, to sięgnęłabym po jej twórczość, ale teraz kompletnie nie kręcą mnie takie historie, tym bardziej, że nie przepadam za fantasy. :)
OdpowiedzUsuńClare radzi sobie w młodzieżówkach, prawda. Starszym czytelnikom bym nie poleciła, bo tak już trochę głupio - też nie ma co przesadzać, znam swój czytelniczy poziom. :D
UsuńPróbowałam czytać coś od Clare... ale po paru stronach uznałam, że nie mam ochoty znów na bardzo młodzieżowy styl. Nie hejtuje, ale też nie mam jakiegoś wielkiego zamiaru, by jej książki czytać.
OdpowiedzUsuńBo ona jest świetna dla tych, którzy lubią młodzieżówki, ale też szukają czegoś więcej niż wielkiej miłości. Wiem, że to dziwnie brzmi po opisach "Darów Anioła", ale ja na przykład olewam główną parę i zachwycam się światem oraz innymi postaciami. Clare po prostu nie jest dla każdego.
UsuńO, u mnie też recenzja, ale w porównaniu do Twojej, to mocno, MOCNO ogólna xD
OdpowiedzUsuńBrokatowa urna mnie rozwaliła xD
Uwielbiam Clare i po dramatycznych "Opowieściach z Akademii Nocnych Łowców" byłam znów usatysfakcjonowana, chociaż początek (tak samo jak w przypadku poprzedniego tomu) umęczył mnie niemiłosiernie :D
Ja i tak musiałam uogólniać, bo wszystko jest spoilerem :') Recenzowanie kontynuacji jest straszne, bo znajdzie się taki "geniusz" dla którego odnoszenie się do pierwszego tomu będzie wielkim spoilerem.
UsuńEj ja na "Opowieści..." czekałam jak głupia, ale fakt, że lubię takie dopowiadanie jakichś pomniejszych historii i przewinęło się sporo moich ulubionych postaci i motywów. Początek trochę długi, ale ja jak zaczęłam, obudziłam się gdzieś za 150 stroną i nastąpił wielki szok, że jak to tak, że już tyle przeczytałam. D: