Ariana | Blogger | X X X X

poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Niebo pełne gwiazd: Gemina, Amie Kaufman, Jay Kristoff


„Dwa wszechświaty tańczą w obliczu katastrofy.”


Seria: The Illuminae Files
Tytuł: Gemina.  Illuminae_Folder_02
Autor: Amie Kaufman, Jay Kristoff
Wydawnictwo: Moondrive
Ilość stron: 631
Ocena: 10/10
Opis:Stacja skoku Heimdall – najnudniejsza stacja kosmiczna w galaktyce.
Hanna Donnelly – rozpieszczona córeczka kapitana stacji Heimdall, która swój pobyt na końcu galaktyki traktuję jako największą karę.
Niklas Malikov – niepokorny członek rodzinnej organizacji przestępczej Dom Noży z kryminalną przeszłością.
BeiTech Industries – korporacja, która prowadzi agresywną politykę zmierzającą do przejęcia kontroli na wszystkich koloniach w galaktyce zasobnych w złoża.
Lanimy – drapieżniki hodowane na kosmicznych farmach; z ich wydzielin wytwarzany jest silnie uzależniający halucynogenny narkotyk.
Mało? Do tego wszystkiego dodajmy hakerów, elitarną jednostkę Bei Techu wysłaną na stację Heimdall w celu likwidacji jej mieszkańców oraz awarię tunelu czasoprzestrzennego grożącą zagładą wszechświata.
I reaktywację AIDANA...

„Nawet jeśli przyjdzie ci umrzeć straszną śmiercią w trzewiach kosmosu, odejdziesz ze świadomością, że BeiTech Industries spotka zasłużona kara. Oczywiście przy założeniu, że ja nie umrę. Co jest prawdopodobne, ale nie pewne.”


Czasem tak mam, że moja wredna ciekawość pakuje mnie w dziwne akcje, jak to było na przykład z „Illuminae”. Najpierw miałam tylko pomamrotać, że znowu jakieś kosmiczne romansidło, a skończyło się na tym, że przez rok jęczałam, że chcę już „Geminę”. Właśnie mija te dwanaście miesięcy, a ja teraz zmieniam repertuar na „dawać trzeci tom”. (Coś w trawie piszczy, że „Obsidio” będzie trochę szybciej!) Czy będzie dużym zaskoczeniem, jeżeli powiem, że drugi tom był równie dobry, co pierwszy? Bo tak właśnie jest, chociaż „Gemina” jest również czymś zupełnie innym. W „Illuminae” mieliśmy kosmiczny pościg, szaloną sztuczną inteligencję i nieznanego wirusa. „Gemina” za to jest partyzantką na stacji kosmicznej przejętej przez wrogich złoli* , w reaktorze czają się kosmiczne pasożyty, a przy okazji gdzieś zaplątały się równoległe wszechświaty i zakrzywienia czasoprzestrzeni. Jaki z tego morał? Nigdy nie otwieraj farmy narkotyków w środku kosmosu.
Na początku miałam pewien problem z wgryzieniem się w tę część. Zmiana bohaterów, perspektywy, miejsca akcji i ogólnie wszystkiego sprawiły, że musiałam na nowo wdrażać się w tę serię. To jak włażenie na lód po dwóch miesiącach przerwy – nogi lecą do środka, a po kilku sekundach już lecisz na tyłek, trzeba na nowo się przyzwyczaić. Jednak, kiedy już wszystko wskoczyło na swoje miejsce i cała fabuła mogła naprawdę ruszyć, dałam się kompletnie wciągnąć. Chociaż tym razem postacie już miały dla mnie znaczenie. Rok temu mówiłam, że nie trzeba się nimi przejmować, ale teraz muszę zmienić zdanie. Wiecie, ja nawet trochę zatęskniłam za Kady, a jak pojawił się AIDAN to aż piszczałam z radości. Nie znaczy to, że bohaterowie „Geminy” byli jacyś nie do życia, dostaną swój własny akapit.
Forma zachwyca tak samo, jak w pierwszym tomie. Jest tu trochę więcej tekstu, nie ma kosmicznych bitew ze względu na miejsce akcji. Graficznie jestem zachwycona, forma przekazu niektórych momentów jest po prostu piękna i chyba żadne rozbudowane opisy nie wywołałyby we mnie takich emocji. Najbardziej mnie ujęły opisy z dwóch rzeczywistości naraz, rany, genialnie to zrobili. Trzeba też oddać Moondrive, że naprawdę postarali się z tym wydaniem. Jednak w Polsce niewiele książek wydaje się z taką starannością, w twardej oprawie, z porządną obwolutą, do tego z tak dobrym papierem. Już w ogóle nie mówię o tym, że tłumaczenie i oprawa graficzna w tej książce to wyjątkowo skomplikowana robota. Po otrzymaniu paczki po prostu jak najszybciej dobierałam się do książki i kartkowałam ją, żeby nacieszyć oczy. No i to nie jedyna rzecz, jaka tam się znalazła. Cały pakiet przygotowany do „Geminy” to cudo nad cuda. Gwiezdne skarpetki i kosmiczny kubek mnie ujęły, szczególnie, że od razu da się wyczuć dobre wykonanie. Pocztówki, zakładki i naklejki też są przeurocze. Spotkała mnie jeszcze ta „przygoda”, że mój pakiet okazał się trochę wybrakowany. Kolejny raz muszę posłodzić, bo prawie od razu sytuacja się wyjaśniła i prawie od razu brakujące rzeczy zostały dosłane. Kłaniam się, z tej strony wszystko zostało zrobione wręcz idealnie.
Fabularnie jest totalne zaskoczenie. Jasne, że przejęcie stacji kosmicznej przez wrogich agentów/płatnych morderców, drapieżne stwory czające się wewnątrz stacji i widmo zniszczenia statku z uchodźcami z Kerenzy wystarczą do stworzenia niezłego bałaganu. Autorzy stwierdzili, że to jednak nie koniec ich intryg. Początek jest dość mozolny, musimy przejść przez ściąganie sił BeiTechu, założenie hodowli lanim i takie duperele, żeby było z czego składać fabułę. Jednak jak już wszyscy aktorzy są na swoich miejscach, zaczyna się niezła jazda. Najbardziej zaskakujące jest to, że przez około 500 stron z 631 czytamy o mniej więcej 24 godzinach. Po tym, jak już akcja się zaczyna, nie ma miejsca na nudę. Z każdą stroną odkrywamy nowe fakty, poznajemy przeszłość bohaterów, pojawiają się zwroty akcji – po prostu nie da się oderwać. Najbardziej emocjonująca jest końcówka, oczywiście. Ostatnie sto stron to szaleńcza jazda w stronę końca świata, czułam się, jakby zaraz to mój wszechświat miał się rozpaść. Często autorzy podsuwają fałszywe tropy, mydlą nam oczy, żeby potem okazało się, że nigdy nie wpadlibyśmy na to, jak z nami pograli. Przez te gierki już nie mogę doczekać się „Obsidio”. No i tak, początek jest mozolny, ale daje czas na przyzwyczajenie się do nowej sytuacji i postaci. Gdzieś to musiało się zacząć, więc nie uważam tego za wadę.
Z postaciami zżyłam się bardziej niż w „Illuminae” i jak już wspomniałam, okazało się, że stęskniłam się za Kady. Wcześniej była ok, ale za dobrze jej wszystko wychodziło. Ezra... No cóż, on to już niech się nie odzywa. Przy Niklasie jest jeszcze bardziej przezroczysty, niż był w pierwszym tomie. Właśnie to Nika najmocniej polubiłam, chłopak miał nieźle popieprzone życie. Nastoletni gangster po odsiadce, z mroczną przeszłością... Ha! Żaden z niego bad boy. I dobrze, jakby takiego zgrywał, to chyba bym się zastrzeliła. To taki wesoły, zakręcony chłopak, o którym aż chce się więcej czytać. Okazał się wyjątkowo autentyczny i pozytywny, nie spodziewałam się tego. Z Hanną już miałam pewne problemy, jednak z niej jest taka księżniczka, której działania da się łatwo przewidzieć. Do tego jest wielką królową spuszczania manta. Eh. Na początku naprawdę już się szykowałam na ogłoszenie jej jako najgorszej postaci w tej serii, ale w trakcie jakoś się to wyrównało. Na pewno nie będzie moją faworytką, ale nie czuję, że mam za co jej się czepiać. Mogę to tylko wyjaśnić przez drastyczną zmianę warunków, w jakich się znajdowała. Nie zrobiła się rozmiękłą kulą, która tylko się użala, jak to jest strasznie. Autorzy uniknęli też robienia z niej wielkiej bohaterki i zbawicielki, która wbija na mostek i załatwia wszystkich wrogów bez mrugnięcia okiem. W tej części większą rolę odgrywają główni bohaterowie i szczerze mówiąc, mam z nimi lepsze wspomnienia niż z Kady i Ezrą. Nik i Hanna dostali więcej miejsca dla siebie i wydają się autentyczniejsi. W obu przypadkach jestem zadowolona, każde z tych podejść zapewniło tym książkom sukces.
„Gemina” i „Illuminae” w ostateczności mocno się od siebie różnią, łączy je historia i forma, w jakiej zostały napisane. Obie są dobre i z chęcią się je czyta. Przysięgam, że jeśli tylko nic nie będzie wam przeszkadzać, na każdą z nich wystarczy weekend. Ja „Geminę” przeczytałam w jakieś trzy dni i to z poważnymi zakłóceniami w moim otoczeniu, a nie czytam jakoś ekspresowo. Ta książka, to świetna kontynuacja, nie trafiła jej „klątwa drugiego tomu”, spełniła wszystkie moje oczekiwania, a nawet dała więcej. Chciałabym już mieć „Obsidio”, ta historia jest zbyt wciągająca, żeby znowu ileś miesięcy czekać na kontynuację.

„Ułamek sekundy. Wieczność. W głąb. Przez próg. Szeroki na mikron. W niezmierzoną dal. To tylko dwie z nieskończenie wielu możliwości.”

*Złole - specjalnie dla mojej super korektorki, to takie małe nawiązanie do Deadpoola. Jednak jestem popkulturowym zwierzem i do słownika włażą mi takie dziwne teksty. ♥

12 komentarzy:

  1. Piękny blog, świetna recenzja. Czego chcieć więcej! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pieniędzy i szczęścia w życiu! :D A tak na poważnie, dziękuję! ♥

      Usuń
  2. Ta książka wygląda mi na bardzo lekkie SF, a na razie lekkich tytułów jednak mam za dużo na półce. ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jest wyjątkowa pod względem wydania, drugiej takiej na pewno nie masz. :D

      Usuń
  3. Właśnie skończyłam Illuminae i tak jaka byłam głupia, że nie zamówiłam "Geminy". Historia jest przedstawiona w bardzo ciekawy sposób, czytanie tajnych dokumentów kto nie chciałby poczuć takiego dreszczyku emocji?
    Buziaki :*
    Fantastic books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, przynajmniej krócej czekasz na "Obsidio" - to są jakieś plusy. Mnie najbardziej poruszyła narracja AIDANa - był tak bardzo ludzki, że aż przechodziły mnie dreszcze.

      Usuń
  4. Muszę to w końcu nadrobić, choć nie powiem, trochę drażni mnie, że mogę ją kupić tylko w jednym miejscu po cenie okładkowej, ale niedługo wypłata, więc może w końcu się uda :D Illuminae swoim wydaniem ciekawi mnie od samego początku, a w akcjach Szopa nie mogłam wziąć udziału, czego szczerze żałuję :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Illuminae" przez jakiś czas było dostępne w Empiku. To akurat jest słabe, że po akcjach nie można tych książek kupić już tak normalnie. Nie każdy ma Instagrama czy śledzi blogi, więc może na tym ucierpieć zainteresowanie serią. Wydanie jest po prostu bezkonkurencyjne i choćby dla niego warto spojrzeć na ten tytuł. :D No i podejrzewam, że będzie jeszcze akcja na "Obsidio".

      Usuń
  5. U mnie "Gemina" stoi na półce i wciąż czeka na swoją kolej. Już nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja! Dużo osób krytykuje "Geminę" za to, że jest ponoć bardzo podobna do "Illuminae". Ja jej jeszcze nie czytałam, ale cieszę się, że jest też ktoś z odmiennym zdaniem <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Jeszcze nie czytałam żadnych recenzji, ale no... Czepianie się, że książki w serii są do siebie podobne, serio? To raczej oczywiste. Już pomijając fakt, że są podobne na takim podstawowym poziomie, ale choćby ze względu na miejsca akcji i postacie są wręcz nieporównywalne. No ale ja jestem świr i za dużo myślę nad książkami. :D

      Usuń
  7. Tak strasznie żałuje, że nie mogłam wziąć udziału w tej akcji, ale na pewno zaopatrzę się w ten tom!

    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń