Seria: The Illuminae Files
Tytuł: Gemina. Illuminae_Folder_02
Tytuł: Gemina. Illuminae_Folder_02
Autor: Amie Kaufman, Jay Kristoff
Wydawnictwo: Moondrive
Ilość stron: 631
Ocena: 10/10
Opis:Stacja skoku Heimdall – najnudniejsza stacja kosmiczna w galaktyce.
Hanna Donnelly – rozpieszczona córeczka kapitana stacji Heimdall, która swój pobyt na końcu galaktyki traktuję jako największą karę.
Niklas Malikov – niepokorny członek rodzinnej organizacji przestępczej Dom Noży z kryminalną przeszłością.
BeiTech Industries – korporacja, która prowadzi agresywną politykę zmierzającą do przejęcia kontroli na wszystkich koloniach w galaktyce zasobnych w złoża.
Lanimy – drapieżniki hodowane na kosmicznych farmach; z ich wydzielin wytwarzany jest silnie uzależniający halucynogenny narkotyk.
Mało? Do tego wszystkiego dodajmy hakerów, elitarną jednostkę Bei Techu wysłaną na stację Heimdall w celu likwidacji jej mieszkańców oraz awarię tunelu czasoprzestrzennego grożącą zagładą wszechświata.
I reaktywację AIDANA...
Hanna Donnelly – rozpieszczona córeczka kapitana stacji Heimdall, która swój pobyt na końcu galaktyki traktuję jako największą karę.
Niklas Malikov – niepokorny członek rodzinnej organizacji przestępczej Dom Noży z kryminalną przeszłością.
BeiTech Industries – korporacja, która prowadzi agresywną politykę zmierzającą do przejęcia kontroli na wszystkich koloniach w galaktyce zasobnych w złoża.
Lanimy – drapieżniki hodowane na kosmicznych farmach; z ich wydzielin wytwarzany jest silnie uzależniający halucynogenny narkotyk.
Mało? Do tego wszystkiego dodajmy hakerów, elitarną jednostkę Bei Techu wysłaną na stację Heimdall w celu likwidacji jej mieszkańców oraz awarię tunelu czasoprzestrzennego grożącą zagładą wszechświata.
I reaktywację AIDANA...
„Nawet jeśli przyjdzie ci umrzeć straszną śmiercią w trzewiach kosmosu, odejdziesz ze świadomością, że BeiTech Industries spotka zasłużona kara. Oczywiście przy założeniu, że ja nie umrę. Co jest prawdopodobne, ale nie pewne.”
Czasem tak mam, że moja wredna ciekawość pakuje mnie w dziwne
akcje, jak to było na przykład z „Illuminae”. Najpierw miałam
tylko pomamrotać, że znowu jakieś kosmiczne romansidło, a
skończyło się na tym, że przez rok jęczałam, że chcę już
„Geminę”. Właśnie mija te dwanaście miesięcy, a ja teraz
zmieniam repertuar na „dawać trzeci tom”. (Coś w trawie
piszczy, że „Obsidio” będzie trochę szybciej!) Czy będzie
dużym zaskoczeniem, jeżeli powiem, że drugi tom był równie
dobry, co pierwszy? Bo tak właśnie jest, chociaż „Gemina” jest
również czymś zupełnie innym. W „Illuminae” mieliśmy
kosmiczny pościg, szaloną sztuczną inteligencję i nieznanego
wirusa. „Gemina” za to jest partyzantką na stacji kosmicznej
przejętej przez wrogich złoli* , w reaktorze czają się kosmiczne
pasożyty, a przy okazji gdzieś zaplątały się równoległe
wszechświaty i zakrzywienia czasoprzestrzeni. Jaki z tego morał?
Nigdy nie otwieraj farmy narkotyków w środku kosmosu.
Na początku miałam pewien problem z wgryzieniem się w tę część.
Zmiana bohaterów, perspektywy, miejsca akcji i ogólnie wszystkiego
sprawiły, że musiałam na nowo wdrażać się w tę serię. To jak
włażenie na lód po dwóch miesiącach przerwy – nogi lecą do
środka, a po kilku sekundach już lecisz na tyłek, trzeba na nowo
się przyzwyczaić. Jednak, kiedy już wszystko wskoczyło na swoje
miejsce i cała fabuła mogła naprawdę ruszyć, dałam się
kompletnie wciągnąć. Chociaż tym razem postacie już miały dla
mnie znaczenie. Rok temu mówiłam, że nie trzeba się nimi
przejmować, ale teraz muszę zmienić zdanie. Wiecie, ja nawet
trochę zatęskniłam za Kady, a jak pojawił się AIDAN to aż
piszczałam z radości. Nie znaczy to, że bohaterowie „Geminy”
byli jacyś nie do życia, dostaną swój własny akapit.
Forma zachwyca tak samo, jak w pierwszym tomie. Jest tu trochę
więcej tekstu, nie ma kosmicznych bitew ze względu na miejsce
akcji. Graficznie jestem zachwycona, forma przekazu niektórych
momentów jest po prostu piękna i chyba żadne rozbudowane opisy nie
wywołałyby we mnie takich emocji. Najbardziej mnie ujęły opisy z
dwóch rzeczywistości naraz, rany, genialnie to zrobili. Trzeba też
oddać Moondrive, że naprawdę postarali się z tym wydaniem. Jednak
w Polsce niewiele książek wydaje się z taką starannością, w
twardej oprawie, z porządną obwolutą, do tego z tak dobrym
papierem. Już w ogóle nie mówię o tym, że tłumaczenie i oprawa
graficzna w tej książce to wyjątkowo skomplikowana robota. Po
otrzymaniu paczki po prostu jak najszybciej dobierałam się do
książki i kartkowałam ją, żeby nacieszyć oczy. No i to nie
jedyna rzecz, jaka tam się znalazła. Cały pakiet przygotowany do
„Geminy” to cudo nad cuda. Gwiezdne skarpetki i kosmiczny kubek
mnie ujęły, szczególnie, że od razu da się wyczuć dobre
wykonanie. Pocztówki, zakładki i naklejki też są przeurocze.
Spotkała mnie jeszcze ta „przygoda”, że mój pakiet okazał się
trochę wybrakowany. Kolejny raz muszę posłodzić, bo prawie od
razu sytuacja się wyjaśniła i prawie od razu brakujące rzeczy
zostały dosłane. Kłaniam się, z tej strony wszystko zostało
zrobione wręcz idealnie.
Fabularnie jest totalne zaskoczenie. Jasne, że przejęcie stacji
kosmicznej przez wrogich agentów/płatnych morderców, drapieżne
stwory czające się wewnątrz stacji i widmo zniszczenia statku z
uchodźcami z Kerenzy wystarczą do stworzenia niezłego bałaganu.
Autorzy stwierdzili, że to jednak nie koniec ich intryg. Początek
jest dość mozolny, musimy przejść przez ściąganie sił
BeiTechu, założenie hodowli lanim i takie duperele, żeby było z
czego składać fabułę. Jednak jak już wszyscy aktorzy są na
swoich miejscach, zaczyna się niezła jazda. Najbardziej zaskakujące
jest to, że przez około 500 stron z 631 czytamy o mniej więcej 24
godzinach. Po tym, jak już akcja się zaczyna, nie ma miejsca na
nudę. Z każdą stroną odkrywamy nowe fakty, poznajemy przeszłość
bohaterów, pojawiają się zwroty akcji – po prostu nie da się
oderwać. Najbardziej emocjonująca jest końcówka, oczywiście.
Ostatnie sto stron to szaleńcza jazda w stronę końca świata,
czułam się, jakby zaraz to mój wszechświat miał się rozpaść.
Często autorzy podsuwają fałszywe tropy, mydlą nam oczy, żeby
potem okazało się, że nigdy nie wpadlibyśmy na to, jak z nami
pograli. Przez te gierki już nie mogę doczekać się „Obsidio”.
No i tak, początek jest mozolny, ale daje czas na przyzwyczajenie
się do nowej sytuacji i postaci. Gdzieś to musiało się zacząć,
więc nie uważam tego za wadę.
Z postaciami zżyłam się bardziej niż w „Illuminae” i jak już
wspomniałam, okazało się, że stęskniłam się za Kady. Wcześniej
była ok, ale za dobrze jej wszystko wychodziło. Ezra... No cóż,
on to już niech się nie odzywa. Przy Niklasie jest jeszcze bardziej
przezroczysty, niż był w pierwszym tomie. Właśnie to Nika
najmocniej polubiłam, chłopak miał nieźle popieprzone życie.
Nastoletni gangster po odsiadce, z mroczną przeszłością... Ha!
Żaden z niego bad boy. I dobrze, jakby takiego zgrywał, to chyba
bym się zastrzeliła. To taki wesoły, zakręcony chłopak, o którym
aż chce się więcej czytać. Okazał się wyjątkowo autentyczny i
pozytywny, nie spodziewałam się tego. Z Hanną już miałam pewne
problemy, jednak z niej jest taka księżniczka, której działania
da się łatwo przewidzieć. Do tego jest wielką królową
spuszczania manta. Eh. Na początku naprawdę już się szykowałam
na ogłoszenie jej jako najgorszej postaci w tej serii, ale w trakcie
jakoś się to wyrównało. Na pewno nie będzie moją faworytką,
ale nie czuję, że mam za co jej się czepiać. Mogę to tylko
wyjaśnić przez drastyczną zmianę warunków, w jakich się
znajdowała. Nie zrobiła się rozmiękłą kulą, która tylko się
użala, jak to jest strasznie. Autorzy uniknęli też robienia z niej
wielkiej bohaterki i zbawicielki, która wbija na mostek i załatwia
wszystkich wrogów bez mrugnięcia okiem. W tej części większą
rolę odgrywają główni bohaterowie i szczerze mówiąc, mam z nimi
lepsze wspomnienia niż z Kady i Ezrą. Nik i Hanna dostali więcej
miejsca dla siebie i wydają się autentyczniejsi. W obu przypadkach
jestem zadowolona, każde z tych podejść zapewniło tym książkom
sukces.
„Gemina” i „Illuminae” w ostateczności mocno się od siebie
różnią, łączy je historia i forma, w jakiej zostały napisane.
Obie są dobre i z chęcią się je czyta. Przysięgam, że jeśli
tylko nic nie będzie wam przeszkadzać, na każdą z nich wystarczy
weekend. Ja „Geminę” przeczytałam w jakieś trzy dni i to z
poważnymi zakłóceniami w moim otoczeniu, a nie czytam jakoś
ekspresowo. Ta książka, to świetna kontynuacja, nie trafiła jej
„klątwa drugiego tomu”, spełniła wszystkie moje oczekiwania, a
nawet dała więcej. Chciałabym już mieć „Obsidio”, ta
historia jest zbyt wciągająca, żeby znowu ileś miesięcy czekać
na kontynuację.
„Ułamek sekundy. Wieczność. W głąb. Przez próg. Szeroki na mikron. W niezmierzoną dal. To tylko dwie z nieskończenie wielu możliwości.”
*Złole - specjalnie dla mojej super korektorki, to takie małe nawiązanie do Deadpoola. Jednak jestem popkulturowym zwierzem i do słownika włażą mi takie dziwne teksty. ♥
Piękny blog, świetna recenzja. Czego chcieć więcej! <3
OdpowiedzUsuńPieniędzy i szczęścia w życiu! :D A tak na poważnie, dziękuję! ♥
UsuńTa książka wygląda mi na bardzo lekkie SF, a na razie lekkich tytułów jednak mam za dużo na półce. ;P
OdpowiedzUsuńAle jest wyjątkowa pod względem wydania, drugiej takiej na pewno nie masz. :D
UsuńWłaśnie skończyłam Illuminae i tak jaka byłam głupia, że nie zamówiłam "Geminy". Historia jest przedstawiona w bardzo ciekawy sposób, czytanie tajnych dokumentów kto nie chciałby poczuć takiego dreszczyku emocji?
OdpowiedzUsuńBuziaki :*
Fantastic books
Wiesz, przynajmniej krócej czekasz na "Obsidio" - to są jakieś plusy. Mnie najbardziej poruszyła narracja AIDANa - był tak bardzo ludzki, że aż przechodziły mnie dreszcze.
UsuńMuszę to w końcu nadrobić, choć nie powiem, trochę drażni mnie, że mogę ją kupić tylko w jednym miejscu po cenie okładkowej, ale niedługo wypłata, więc może w końcu się uda :D Illuminae swoim wydaniem ciekawi mnie od samego początku, a w akcjach Szopa nie mogłam wziąć udziału, czego szczerze żałuję :/
OdpowiedzUsuń"Illuminae" przez jakiś czas było dostępne w Empiku. To akurat jest słabe, że po akcjach nie można tych książek kupić już tak normalnie. Nie każdy ma Instagrama czy śledzi blogi, więc może na tym ucierpieć zainteresowanie serią. Wydanie jest po prostu bezkonkurencyjne i choćby dla niego warto spojrzeć na ten tytuł. :D No i podejrzewam, że będzie jeszcze akcja na "Obsidio".
UsuńU mnie "Gemina" stoi na półce i wciąż czeka na swoją kolej. Już nie mogę się doczekać, aż po nią sięgnę :D
OdpowiedzUsuńŚwietna recenzja! Dużo osób krytykuje "Geminę" za to, że jest ponoć bardzo podobna do "Illuminae". Ja jej jeszcze nie czytałam, ale cieszę się, że jest też ktoś z odmiennym zdaniem <3
OdpowiedzUsuńDziękuję! Jeszcze nie czytałam żadnych recenzji, ale no... Czepianie się, że książki w serii są do siebie podobne, serio? To raczej oczywiste. Już pomijając fakt, że są podobne na takim podstawowym poziomie, ale choćby ze względu na miejsca akcji i postacie są wręcz nieporównywalne. No ale ja jestem świr i za dużo myślę nad książkami. :D
UsuńTak strasznie żałuje, że nie mogłam wziąć udziału w tej akcji, ale na pewno zaopatrzę się w ten tom!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło