Ariana | Blogger | X X X X

środa, 18 września 2019

"Przestańcie, świnie!": Grzesznica, Petra Hammesfahr

Tytuł: Grzesznica
Tytuł oryginału: Die Sünderin
Autor: Petra Hammesfahr
Tłumaczenie: Barbara Tarnas
Data premiery: 31 stycznia 2018 (pierwsze wydanie: 2004)
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 429
Szerokość grzbietu: 2,8cm
Krótka ocena: Sieć kłamstw, a pomiędzy nimi niespodziewane ziarenka prawdy, układające się w niesamowitą (w pewnym stopniu brutalną) historię. Niesamowita, wciągnęła mnie na całą noc.

Czasami wydaje nam się, że nie ma innego wyjścia niż samobójstwo. Życie wydaje się zbyt ciężkie, nic się nie układa, dopada nas depresja. Takie myśli pojawiły się również w głowie Cory Bender. Dwudziestokilkulatka wiodła ustabilizowane, znośne życie u boku miłego mężczyzny i ukochanego synka. Co mogło wskazywać, że i ona rozważa zakończenie swojego istnienia? Kiedy, chcąc spełnić swoje zamiary, udaje się z rodziną na plażę, zamiast - według planu - pójść popływać i ostatecznie pójść na dno, młoda kobieta rzuca się z nożem na nieznajomego mężczyznę, który z przyjaciółmi również wybrał się tego nieszczęsnego popołudnia na plażę. Co skłoniło pozornie spełnioną matkę i żonę do morderstwa? Czy to szaleństwo popchnęło ją do zbrodni? A może prawda jest o wiele bardziej skomplikowana, a kłamstwa czające się na każdym kroku mają w sobie tylko jej drobne skrawki?

Wierzcie lub nie, ale ta książka to jeden z najlepszych przypadków, jaki wydarzył się w moim życiu. Dzięki wypełnieniu jakiejś ankiety na stronie wydawnictwa Znak, dorwałam ją za marne grosze, a kilka dni temu - wiedząc, że czeka mnie kolejka w przychodni - chwyciłam ją i wrzuciłam do torby, bo była akurat jakimś cudem na wierzchu. Przyprawiła mnie o zawroty głowy, małą depresję i pogrzebała moje plany na bycie superdetektywem - nie przewidziałam, jak to wszystko ostatecznie się rozwiąże.

Wciąga od pierwszych stron. Już w pierwszym zdaniu zostaje nam oznajmione, że Cora postanowiła umrzeć. Z każdym kolejnym zdaniem chcemy wiedzieć jedynie więcej i więcej. Akcja rozwija się dość szybko, ale - o dziwo - ładnie trzyma napięcie, nie dając czytelnikowi wielu chwil oddech. Większość książki toczy się wokół wyjaśnienia tego zaskakującego wyskoku - młoda kobieta rzuca się znienacka na nieznajomego mężczyznę. I wbrew oczekiwaniom Cory przesłuchanie ciągnie się długo, a prawda jest z niej stopniowo, powoli wyciągana... ale spokojnie, nie będę Wam tu spojlerować!

Ciekawym zabiegiem jest tu sposób narracji: książka pisana jest narracją trzecioosobową i pierwszoosobową, które dość płynnie przeplatają się w rozdziałach. Tworzy to nieco chaotyczną mieszankę, ale moim zdaniem, pozwala bardziej wczuć się w sytuację Cory. Daje poczucie, jakby weszło się do nie do końca zdrowego umysłu. Wspomnienia są wymieszane z teraźniejszością i zmyślonymi zeznaniami Cory. Daje to niesamowitą mieszankę i daje przysłowiowego kopa, by - nieudolnie! - bawić się w detektywa wraz z policjantem Rudolfem Grovianem (którego, nawet nie wiem kiedy, pokochałam).

I właśnie teraz pozwolę sobie przejść do bohaterów. Skoro dopiero co wspomniałam o Grovianie (zwanym często po prostu szefem), pozwolę sobie na kilka słów uwielbienia. Jeśli w policji pracowaliby tylko równie co on zaangażowani funkcjonariusze, świat stałby się naprawdę piękniejszy. Jego oddanie sprawie, dążenie do odkrycia prawdy i wytrwałość są godne podziwu. Przy tym jest w jakiś sposób ciepłym, przyjemnym mężczyzną i mimowolnie zapałałam do niego ogromną sympatią, mimo że nie od samego początku budził we mnie takie odczucia. Cora z kolei jest jedną z niewielu żeńskich bohaterek, których nie mam ochoty zdzielić przez łeb. Jest interesująca, jej historia pogmatwana, a sama kobieta po ciężkiej szkole życia okazuje się twardą, cwaną babką. Błagam, więcej tak dobrze wykreowanych bohaterek w książkach! Nie wiem, czy tylko ja stale trafiam na takie rozlazłe mumy, czy rzeczywiście w literaturze tak bardzo brakuje tych twardych babek...
Wracając do bohaterów, w Grzesznicy znajdziemy mnóstwo innych pobocznych bohaterów, do których nie mamy nawet za bardzo okazji się przywiązać. I tak na przykład adwokat Cory według mnie mógłby być lepiej nakreślony, trochę mi go tam brakowało. Mamy też kilkoro bohaterów, którzy z pewnością zapadną czytelnikom w pamięć nieco bardziej, ale by uniknąć większych spojlerów, nie będę się o nich rozpisywać. No ale nadal nie mogę przestać myśleć z nutą niechęci o matce Cory i ciepło wspominać Grit Adigar czy marzyć sobie nieśmiało o Johnnym Guitarze...

Bez dwóch zdań, mogę z czystym sumieniem polecić tę książkę - ciekawa, wciągająca historia, tajemnice z przeszłości i niebanalni bohaterowie to coś, czym wyróżnia się Grzesznica. Wy bierzcie się za książkę, a ja tymczasem sprawdzę, że serial - dostępny na Netflixie! - jest równie dobry.

2 komentarze:

  1. Zaciekawiłaś mnie tą książką. Polecasz ją najpierw przeczytać, czy obejrzeć serial?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszy sezon serialu za mną i myślę, że warto najpierw zapoznać się z książką ^^

      Usuń