Ariana | Blogger | X X X X

niedziela, 18 października 2020

Gadające jaszczurki i ostre cheetos: Wyścig do słońca, Rebecca Roanhorse

 

Seria: Rick Riordan Przedstawia
Tytuł: Wyścig do słońca
Autor: Rebecca Roanhorse
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 351
Ocena: 6/10
Opis: Uczennica siódmej klasy, Nizhoni Begay, od niedawna ma zdolność dostrzegania potworów, takich jak mężczyzna w eleganckim garniturze, który siedział na trybunach podczas jej meczu koszykówki. Okazuje się, że to pan Charles, nowy dyrektor rafinerii, w której pracuje jej tato. Mężczyzna jest niepokojąco zainteresowany Nizhoni, jej bratem Makiem, ich pochodzeniem z ludu Nawaho oraz legendą o Bohaterskich Bliźniętach. Dziewczyna wie, że pan Charles jest niebezpieczny, ale ojciec nie chce jej uwierzyć.
Kiedy następnego dnia tato znika, pozostawiając wiadomość: „Uciekajcie!”, rodzeństwo oraz najlepszy przyjaciel Nizhoni, Davery, wyruszają z misją ratunkową. Potrzebują jednak pomocy Świętych Ludzi Diné, którzy udają dziwaczne postacie, a ich wsparcie ma swoją cenę – dzieciaki muszą przejść serię prób, w których sama natura wydaje się zwracać przeciwko nim. Jeśli Nizhoni, Mac i Davery dotrą do Domu Słońca, otrzymają wszystko, co niezbędne, by pokonać potwory uwolnione przez pana Charlesa. Jednak Nizhoni będzie potrzebować czegoś więcej niż broni, by wypełnić swoje bohaterskie przeznaczenie…

Są na świecie rzeczy pewne jak śmierć, podatki czy to, że rzucę się na wszystkie mitologiczne młodzieżówki, do których rękę przyłożył Rick Riordan. I nikt mi nie powie, że jestem za stara! Moja miłość do książek tego pana to jedno, ale seria Rick Riordan Przedstawia to zupełnie inny wymiar. O rany, zawsze pragnęłam książek eksplorujących te mniej znane mitologie. Pisałam tu kiedyś o „Smoczej perle”, która nie dość, że ma mitologię koreańską i liski, jeszcze jest uroczą space operą. Tym razem trafił mi się „Wyścig do słońca” i tu już w ogóle zostałam zaskoczona. Nigdy wcześniej nie słyszałam kompletnie nic o mitologii Nawaho, nawet nie wiedziałam, kim tak właściwie są Nawahowie. Dopiero kiedy zaczęłam czytać ogarnęłam, że to jeden z rdzennych ludów Ameryki Północnej. The more you know.

Nigdy wcześniej nie zetknęłam się z żadną mitologią indiańską – chyba, że liczymy „Pocahontas” i „Mój brat niedźwiedź”, ale nie oszukujmy się, że Disney bawił się w odpowiednie przedstawienie tematu. Można więc stwierdzić, że wiedziałam totalne nic na temat wierzeń tamtejszych plemion, taka to fajna przygoda. Dlatego też byłam potwornie ciekawa, co znajdę w tej książce, czułam się trochę jak jedenastoletnia ja, która usłyszała w ogóle o mitologiach i zaczęła odkrywać, w co tam ci starożytni Grecy wierzyli.

Wyścig do słońca” pod względem fabularnym jest schematyczny. Mamy tu typową historię o tym, jak dzieciaki odkrywają, że mają jakieś nadprzyrodzone moce. Jest złoczyńca, który chce siać zło, a żeby go pokonać trzeba zdobyć jakąś rzecz od nadprzyrodzonych istot, odbyć podróż, przejść kilka prób i takie tam. Mamy też, oczywiście, odkrywanie samego siebie. To naprawdę bardzo prosta historia, można by wręcz powiedzieć, że to taki szkielet typowej przygodowej fantasy. I nie chcę tu powiedzieć, że to jest złe. „Wyścig do słońca” jest prosty w swojej konstrukcji, ale dzięki temu czyta się go bez większego wysiłku. Nie oszukujmy się, to książka kierowana do dzieciaków w wieku 10-12 lat, to ma być przyjemne, mieć prosty przekaz i dawać frajdę. Inna sprawa, że dorosłe baby, takie jak ja, biorą się za czytanie jej… Co nie znaczy, że bawiłam się gorzej. Oczywiście, chętnie przyjęłabym mocniej rozbudowany świat, bo eksploracja nowej mitologii mogłaby dla mnie trwać i trwać, ale to już tylko moje ciche życzenia. Fakt pozostaje taki, że „Wyścig do słońca” czytało mi się po prostu dobrze, a fabuła mimo prostoty okazała się wciągająca.

Ważniejszą kwestią w tej książce wydaje się wątek przynależności etnicznej. Nie uważam, że ogarniam, co dzieje się w USA, ale wiem, że dla rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej ważna jest ich tożsamość kulturowa i pamięć o ich tradycjach. Nie oszukujmy się, kolonizacja zrobiła tam dużo złego i nie bez powodu tak mało wiemy na temat tamtejszych kultur. „Wyścig do słońca” bardzo skupia się na wątku przynależności głównych bohaterów do społeczności Nawahów, pokazywaniu jak niewiele oni sami wiedzą o swoich przodkach i w końcu chęci pogłębienia swojej wiedzy na ten temat. Po prostu widać, że poza opowiedzeniem przyjemnej historii z mitologią w tle, ta książka miała na celu puścić oczko do dzieciaków ze społeczności indiańskich, pokazać im, że nie powinny się wstydzić swojej kultury. W moim odczuciu jest to bardzo kochane i dzięki temu polubiłam „Wyścig do słońca” odrobinę bardziej.

Ostatecznie, to nie była książka wybitna. Okazała się prosta, przyjemna w odbiorze i chociaż trochę mnie uświadomiła o osobach pochodzących z rdzennych plemion Ameryki. Wiecie, do tej pory byłam przekonana, że ciężko w ogóle wiedzieć cokolwiek o ich dawnych wierzeniach, więc było zaskoczenie. Dla młodszych czytelników na pewno okaże się świetną przygodą. Według mnie jest uroczym przeciętniakiem, ale jest też ważna, bo pozwoli mi być odrobinę bardziej ogarniętym człowiekiem. Poza tym nie wiedziałam, że gadająca jaszczurka ubrana w sweterek jest taka kochana!


Za książkę dziękuję wydawnictwu Galeria Książki.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz