W sumie minął już miesiąc. Jestem najgorszą autorką blożka w historii, są za to jakieś medale? Poza tym jak chcecie poczytać coś sensownego to może po prostu to sobie odpuścicie? Zawiedziecie się. Welp... Karuzela śmiechu rusza.
Ogólnie to był bardzo dziwny trip, wiele pokręciłam, wiele samo się rypło, a w ostateczności było zabawnie, a ja jak zwykle wyszłam na kosmitę. Nic nowego, ale było cudownie i to jeden z lepszych eventów na jakich byłam.
W końcu! Od kilku lat podpatrywałam to wydarzenie i zawsze żałowałam, że nie dałam rady kupić biletu albo nie kupiłam, bo nie miałam jak dojechać. Aż do tego roku. Trochę było kombinatorstwa, ale udało się, dotarłam do Poznania na Zlot Nocnych Łowców. Zaliczyłam trochę przypałów, mandat, jechałam w wagonie, który chyba pamięta samego Stalina... Bo nie mogło być normalnie! Warto było.
Widzicie, w tym
fandomie część osób ogarniam i kojarzę, sama jestem zaskoczona,
że ludzie mnie kojarzą (serio, idę gdziekolwiek, a tam „aaa to
ty wrzuciłaś to opko z chorym Alekiem”), ale z główną
organizatorką zlotu nigdy nie było mi po drodze. To znaczy
wiedziałam, że taka osoba istnieje, ale nie kojarzyłam z nią nic
poza tym wydarzeniem, bo nie jestem zainteresowana książkową
stroną YouTube (o czym będzie jakiś oddzielny post). Jednak wiem,
że jest bardzo kochana. A w ogóle Nocni Łowcy to taki dziwnie
rozstrzelony fandom, że część tych ludzi bym podusiła, do innej
się nie przyznawała, a resztę kocham. Pisiont twarzy
Szedołhanters. Oczywiście poza Embers było tam naprawdę wiele
wspaniałych osób i nadal jestem w ostrym szoku po zobaczeniu kilku
chłopaków. Tak samo byłam zaskoczona po dotarciu do Poznania, że
w dosłownie kilka minut wpadłam na tylu przypadkowych uczestników
Zlotu. No halo, ja rozumiem, że podczas Pyrkonu okolice MTP
przejmują konwentowicze, ale nie spodziewałam się czegoś
podobnego na spotkaniu jednego fandomu. (Chyba pora przemyśleć
wyjazd na paradę równości...) Także ani chwili nie byłam samotna
(spróbowałabym tylko tak twierdzić, a to byłby mój ostatni
post), poznałam kilka kochanych osób i mam nadzieję, że mnie nikt
nie wspomina ze zgrozą. W Poznaniu na pewno był ten kochany odłam
fandomu, a reszcie na pohybel, traficie do Zupy Zła!
Jeśli mam być
szczera to wszystko tam było niesamowicie dobre, ale najlepsze może
być tylko jedno: „mój” team! Wyobraźcie sobie, że na kilka
dni przed Zlotem większość osób nam uciekła, bo jakieś sprawy
rodzinne, bo choroby, bo, bo, bo. Nikogo nie winię, ale kiedy macie
8 osób do obstawienia scenki, trzeba zmodyfikować scenariusz,
przerobić swoje plany na strój i na koniec okazuje się, że
brakuje rekwizytów, jest dość gorąco. Inni by spanikowali, a my
przez większość czasu mieliśmy niezły ubaw. Było osiem osób,
miecz zwinięty z jakieś izby pamięci bitwy pod Grunwaldem, tarcza
ze zlotowej torby i najlepsze demony świata: jeden w różowym
szlafroku, drugi w czapce z księżniczkami, w dodatku oba
zeszkalowały Clary. (Podpowiedź, mój różowy szlafrok jest bardzo
ciepły i raczej nikogo nie dziwi, że mam wypaczony pogląd na
mieszkańców Piekła.) Specjalne pozdrowienia dla mojego złotego
pomocnika – bez Ciebie ten Zlot nie byłby tak śmieszkowy i pełen
szkalunku na Clary i ACOTAR. Do tego nasz genialny helper, biedny
pewnie musiał mieć anielską cierpliwość, żeby nas ogarnąć, a
w dodatku na czas scenki podarował mi demoniczne rogi. Ogólnie
rzecz ujmując jak dla mnie to ten Zlot wygrał Team Ravener, a
czwarte miejsce jak na osiem osób w starciu z drużynami po dwa razy
większymi to już zwycięstwo.
Co poza tym? Na
pewno genialne konkursy i tutaj... Tutaj przeprosiny dla mojego
Magnusa za to, co odwaliłam. Jestem dziwnym stworem i wyobraźcie
sobie, wychodzimy we dwie, żeby razem odpowiadać, no i liczył się
czas. Co stało się ze zestresowaną Lusi? Zaczęła strzelać jak z
karabinu maszynowego odpowiedziami (jedyny raz kiedy byłam
przygotowana do odpytania). Ja naprawdę nie chciałam czegoś
takiego odwalić i masz tu pisemnie, że jeszcze to wynagrodzę tylko
sama określisz jak (tylko bez wysyłania Jace'a na Antarktydę,
pingwiny mogą mu przypominać kaczki). A już zupełnie ześwirowałam
na stoiskach z fandomowym szajsem, głównie u EpikPage – te
dziewczyny robią za dużo pięknych rzeczy i pewnie z moich
pieniędzy wydanych u nich uzbierałoby się dobrych kilka stówek.
Teraz czekam na premierę ich świeczek, bo koniecznie chcę dużą!
A i wiankiem nie pogardziłam, złapałam zakładki z „Twierdzy
Kimerydu” za darmo, zostałam Plisieckim w wianku Victora. Jak mnie
ciotka wieczorem zobaczyła to poddała się z zadawaniem pytań.
Rozrywka dla mnie, rozrywka dla portfela, wszyscy się bawimy. A
jeśli kiedykolwiek powstanie kolejny Zlot to błagam, Embers,
koniecznie atrakcja z łapaniem książkowych przystojniaków!
Jeszcze Ci Jonathan ucieknie z piwnicy i co wtedy? U mnie Magnus i
Alec się dobrze trzymają, ale kto wie... A łowieckie umiejętności
trzeba ćwiczyć, nie?
W ogóle w jednym
wielkim skrócie: było G E N I A L N I E! Przywróciliście moją
wiarę w fandom (ale nie chowam dzid na tych złych fanów), w końcu
mogłam legalnie poświrować tak, jak tygryski lubią najbardziej.
Wydałam tyle pieniędzy, że spokojnie dorównałabym jednemu dniu
na Pyrkonie, wydurniłam się co najmniej dwa razy i mam nadzieję,
że nie znajdzie się to na nagraniach bo to przebija nawet Razjela
gubiącego swoją magiczną księgę w „Siewcy Wiatru” – nie
ufajcie tym pierzastym, udają takich super ważnych, a jak zawalą
sprawę to nagle komediodramat i koalicje z Lucyferem. Szkoda, że to
miał być ostatni zlot, bo pojechałabym jeszcze kilka razy. Zawsze
mogę liczyć na jakieś niesprecyzowane spotkania na większych
konwentach, chociaż to nie to samo. Nawet te 90 złotych monet na
mandat mnie zbytnio nie telepie po tym wydarzeniu. Prawie niczego nie
żałuję, bo jak mi się pierdolec udzielił przy tym konkursie to
sama sobą byłam zażenowana. Matka przecież ostrzegała, żeby nie
dawać pierdolcowi dojść do głosu... Daję 12/10, dorzucam
odstraszacz kaczek, skrzynkę mango i dożywotni zapas brokatu.
Ps. Zdjęcie ukradłam z
wydarzenia, bo sama żadnych nie zrobiłam, byłam zajęta
świrowaniem.
Ps.2 Jeśli czyta to
jakiś uczestnik Zlotu to ja krzyczałam, że znam spoilery do „Lord
of Shadows”. Nic nie powiem, nie będziecie gotowi na cierpienie.
HA! (No kurde, zaraz premiera, Lusi.)
Ja sama na YT nie siedzę, ale macie tu linki do ludzi bardziej ogarniętych niż ja.
Papierowa Embers
NIEwymuszony
Z zażenowania własną
osobą rozpocznę nowe życie jako kaktus
Lucy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz