Ariana | Blogger | X X X X

piątek, 1 czerwca 2018

Ciasteczko? Zniewolony książę, C.S. Pacat

„Nie masz brata. Nie masz rodziny. Nie masz imienia, tytułu ani pozycji.”


Seria: Zniewolony książę
Tytuł: Zniewolony książę
Autor: C.S. Pacat
Wydawnictwo: Studio JG
Ilość stron: 311
Ocena: 10/10
Opis: Po śmierci króla Akielos prawowity następca tronu, książę Damen, zostaje zostaje pojmany i wtrącony do lochu. Jego przyrodni brat pozbawia go tożsamości i wysyła jako niewolnika do haremu księcia wrogiego kraju. Od tego momentu Damen musi znaleźć sposób, aby przeżyć na dworze, za którego kulisami toczy się podstępna walka o tron, w którą mimowolnie zostaje wplątany.
Niegdyś potężny wojownik, teraz obdarty z godności niewolnik będzie musiał walczyć o przetrwanie sprzymierzając się ze swoim największym wrogiem. Jego nowy pan, książę Laurent, jest bowiem równie urodziwy co wyrachowany i śmiertelnie niebezpieczny. Jedno jest pewne – tożsamość Damena musi pozostać tajemnicą. W końcu ten, którego pomocy potrzebuje, ma najwięcej powodów, aby go nienawidzić...

„Veranin, który zawiera układ z Akielończykiem, zostanie wypatroszony własnym mieczem.”



W życiu każdego człowieka, przychodzi taki moment, że nie czyta czegoś dla fabuły. (Albo nie ogląda, ale nie zwiedzamy dzisiaj mrocznej strony Tumblra. W ogóle lepiej tego nie robić.) Dobra, wiem, jak to brzmi, ale okazało się, że fabuła tam jest. Win – win!

„Chciał być wolny. Chciał wrócić do domu. Chciał znaleźć się w stolicy, wzniesionej na marmurowych kolumnach, i popatrzeć na zieleń i błękit oceanu.”


Moja historia z „Captive Prince”, po polsku (wreszcie) zwanym „Zniewolonym księciem”, zaczyna się mniej więcej w tym samym punkcie co z „Nie poddawaj się” Rainbow Rowell. To nie przypadek, dwie pełne dramy z udziałem chłopców książki, które czyta się dla czystej rozrywki, a wychodzi z tego jedno wielkie „onie, zaangażowałam się emocjonalnie”. Wszystkiemu winna jest jedna osoba. Z imienia nie wymienię, ale jesteśmy sobie bliskie niczym Percy i Jason (bromance is strong in these two). Taki człowiek zaczyna czytać książki po angielsku i opowiadać ci, jakie to jest super. Szkoda tylko, że twoje czytanie po angielsku ogranicza się do jakichś dziwnych fanfików, bo język znasz na takim poziomie, że nie czujesz jak bardzo złe są te twory. Dlatego też po ogłoszeniu polskiego wydania „Zniewolonego księcia” cieszyłam pysk jak student na juwenalia (poza UMK, tutaj działa to odwrotnie). Tyle czekałam, podsuwałam wydawcom, kiedy pytali, co chcielibyśmy przeczytać, rozpytywałam i tak dalej, aż wreszcie się stało. Trochę zabolało, że jak już czymś byłam tak żywo zainteresowana, egzemplarze recenzenckie i tak trafiły jedynie do tych „najpopularniejszych”, których kojarzę głównie z zachwycania się wszystkim, co dostaną od wydawcy. Jednak marudzenie będzie w innym poście*. Dostałam w ramach mojego przybliżania się do emerytury, a lepszej okazji nie ma. Po prostu dobrze mieć to w swoich rękach ze świadomością, że cała trylogia zostanie przetłumaczona na polski.
Miałam okazję wiele się nasłuchać o tej książce. Wiem, że tłumaczenie nie było łatwe i jak się zna oryginał, to nie jest idealne. Jednak dla mnie, kiedy z angielską wersją samą w sobie nie miałam styczności, było ono całkiem przyjazne. Język miał być dość trudny, momentami zdania zajmowały kilka linijek, ale szczerze? Nie męczyło mnie to, nawet nie zwracałam uwagi na wspomniane wyżej aspekty. Mało tego, przeczytanie całości zajęło mi jakiś dzień! Na tej płaszczyźnie jak najbardziej jestem zadowolona. Z drugiej strony wiele się mówi o kontrowersjach, erotyka ma się tu bardzo dobrze, jest obecna prawie cały czas. A co tam! Jeszcze w większości to homoseksualna erotyka! Przecież to zniszczy cały świat! Jakby tego było mało, pojawiają się tu chociażby: gwałt, niewolnictwo czy pedofilia. Tylko, bądźmy szczerzy, nie jest to pochwalane, autorka w ten sposób przedstawia pewien obraz dworu. Jeśli nie jest się idiotą, nie weźmie się tego za realny element rozrywki czy coś, co miało po prostu zwrócić uwagę. Jeśli mam być szczera, a nie należę do wazeliniar, spodziewałam się tu dużo więcej erotyzmu. Po tym, czego się naczytałam, sądziłam, że przebije to Sarę J. Maas z jej (okropnym) rozdziałem poświęconym jedynie na seks. Nie było porno-rozdziału. Fakt, że jest to obecne przez prawie cały tom, ale nie czuję się tym walona po twarzy. Nie jest to jednak ani żenujące, ani straszne, ani złe. Ta książka nie ukrywa, że będzie w niej pełno seksu, a przy tym autorka jest bardzo zręczna w tym, co robi. Nie czytam erotyków, dziwne przygody z fanfikami to nieco inna bajka, ale mogę powiedzieć, że w „Zniewolonym księciu” było to zrobione wyjątkowo dobrze. Autorka wydaje się być bardzo świadoma tego, co tworzy, a nie jedynie spełniać swoje fantazje na kartkach książki. W tym momencie wszystkie potencjalne problemy się rozwiązują, przynajmniej dla mnie.
Wspomniałam coś o fabule. Byłam świadoma, że gdzieś to się znajdzie, ani przez chwilę nie miałam wątpliwości, że Damen będzie miał na uwadze głównie wydostanie się z niewoli. Tylko że tutaj odwalił się całkiem niezły, misternie uknuty plan, a nawet kilka! Dałam się w to wciągnąć, bo jestem sprzedajna. Jak ktoś mi daje dobry plot, łapię haczyk. Jestem jak kaczka, której rzucono chleb. Pełno tu dworskich intryg, zdrad, zamachów, dram i kombinatorstwa. Mam wrażenie, że Laurent urodził się, żeby ściągać na siebie takie akcje. To tak w największym skrócie, żeby nie zdradzać szczegółów. Można się naprawdę mocno wciągnąć. Mi najbardziej spodobał się wątek niewolników, no i zamach razem ze wszystkimi następstwami.
Znowu, z postaciami było mówienie, żeby od razu nie nienawidzić Laurenta. Tylko że ja jestem profesjonalistką, jeśli chodzi o różne, chore dramy. Cholerny Sherlock, jakoś tak po kilku pojawieniach się Nicaise'a i przemyśleniu sobie zachowań Laurenta domyśliłam się rzeczy, która ma się wyjaśnić w trzecim tomie. Tak jakoś wyszło, że polubiłam to rozpuszczone książątko z wiecznymi wahaniami nastroju. W sumie to obaj nieszczęśni następcy tronu dają się kochać. Damen wydaje się zupełnym przeciwieństwem Laurenta i w ogóle jestem zaskoczona, że jakkolwiek się dogadywali, chociaż cały czas tego oczekiwałam. Chociaż ciężko mi tu określać, kto jest dobry, kto jest zły. Pojawia się tu to samo, co w „Złej krwi”, żadnej czerni i bieli, jedynie odcienie szarości i nie da się określić, kto jest gorszy, a kto lepszy. Postacie ocenia się za całokształt: są irytujące bachory, rozpuszczone książątka, wuj, któremu o coś chodzi, ale nie wiesz czy to dobrze, czy źle i tak dalej. Całkowicie niewinny jest tylko Erasmus, a jego trzeba kochać, choćby świat miał się kończyć.
Chyba nie do końca tego się spodziewałam, ale to żadna wada lub zaleta. Biorąc się za „Zniewolonego księcia”, trzeba mieć świadomość, o czym to jest i lubić taką tematykę. Czytanie tego, kiedy ogólnie nie lubi się erotyki czy par jednopłciowych, to jak sprawdzanie, czy naprawdę tak wielu ludzi paruje Iron Mana ze Spider Manem. Można, ale jedynie będziesz zniesmaczony. I to nie tak, że to zrobiłam. (Nie sprawdzajcie, nie chcecie tego robić.)
„Masz bliznę - powiedział Laurent.”

*Serio, będzie marudny wywód na temat wszelkich problemów bookstagrama. Macie okazję jeszcze wspomnieć, co was denerwuje. Tylko bądźcie cierpliwi, tu trzeba porządnego przygotowania. ♥

17 komentarzy:

  1. Hmm, recenzja świetna, tyle że wątki lgbt to totalnie nie moja bajka 🙈

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pisałam - po prostu trzeba pomyśleć czy lubi się taką tematykę. Nie ma co się męczyć. :D

      Usuń
  2. Zakupiłam tę książkę na WTK i już widzę, że dobrze zrobiłam 💕
    Pozdrawiam, Girl in books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Założę się, że to najlepszy zakup z WTK. XD <3

      Usuń
  3. Czytałam, świetna ksiażka. Czekam na kolejne tomy. Odkładałam napisanie mojej opinii o tej pozycji przez 3 dni, ale w końcu się udało i we wtorek będzie na blogu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też czekam, gdyby to nie był prezent, od razu wzięłabym prenumeratę. Chętnie wpadnę przeczytać!

      Usuń
  4. Zamówiona! Czekam aż dostanę ją w swoje łapki <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Podoba mi się to jak piszesz recenzje. Tak ciekawie i spójnie. Aż dałam obserwację. A co do samej książki to nie przemawia do mnie ): Pozdrawiam, Jula Books

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki! Po prostu podchodzę do recenzji tak, jak do wszystkich innych form pisanych - chcę, żeby chciało to się czytać i był w tym pewien sens, sama jak czytam opinie o książkach wolę poznać najważniejsze aspekty danego tytułu, a nie tylko dowiedzieć się, że "wszystko jest super". :) "Zniewolony książę" jest dość specyficzny, to po prostu nie jest pozycja dla każdego.

      Usuń
  6. Tyle razy już widziałam to cudo, że w końcu muszę je sobie sprawić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli tylko czujesz, że to coś dla ciebie, to na nic nie czekaj, zamawiaj!

      Usuń
  7. Zaopatrzę się w nią kiedyś bo jestem ciekawa :)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  8. Zachęciłaś mnie tą recenzją, a o książce słyszę ostatnio same pozytywne opinie, więc może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Właśnie ze względu na erotykę nie wiem czy to ksiązka dla mnie... Jestem bardzo wyczulona na takie sceny i najczęściej nie podobają mi się one ze względu na mały realizm i wyolbrzymianie... Jeszcze chyba się zastanowię przed lekturą :P Ale chwalę za ładnie skomponowaną i przemyślaną recenzję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię erotyki w takim typowym wydaniu. Jednak tutaj autorka zajęła się tym z odpowiednim wyczuciem, nie ma jakichś wielkich opisów penisów czy dogłębnych przeżyć bohaterów, jak to uwielbia robić choćby Sarah J. Maas. Erotyka tutaj to tło, dobrze napisane i z zachowanym realizmem. :) I dziękuję za docenienie mojego pisadła! ♥

      Usuń
  10. Mi książka nie podeszła. Zniewolony Książę chyba zostawił logikę na wolności.

    OdpowiedzUsuń