Ariana | Blogger | X X X X

wtorek, 11 września 2018

Tak trzeba pisać postacie: Ahsoka, E. K. Johnston

„Skoro nie jesteś Jedi... to kim w takim razie jesteś, Ahsoko Tano?”


Tytuł: Ahsoka
Autor: E. K. Johnston
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 318
Ocena: 10/10
Opis: Ahsoka Tano, niegdyś lojalna padawanka Anakina Skywalkera, chce spędzić resztę życia w służbie zakonowi Jedi. Niestety, bolesna zdrada sprawia, że opuszcza jego szeregi i postanawia kroczyć własną ścieżką. Mimo to Anakin i inni Jedi zawsze będą na nią czekać, gotowi ją przyjąć, gdyby potrzebowała ich pomocy lub gdyby to oni potrzebowali jej.
Wówczas władzę w galaktyce obejmuje Imperator, a Jedi zostają bezlitośnie wymordowani z jego rozkazu. Zdana na samą siebie Ahsoka wątpi, czy kiedykolwiek jeszcze zdoła znaleźć sobie miejsce we wszechświecie. Zaszywa się na niepozornym rolniczym księżycu i zaprzyjaźnia się z dziewczyną imieniem Kaeden. Zamierza tu wieść skromny, spokojny żywot... Okazuje się jednak, że nie zdoła uciec ani przed przeszłością, ani przed Imperium. Gdy na księżycu zjawia się imperialny okupant, Ahsoka musi wybrać: kryć się czy stanąć do walki, nawet jeśli oznacza to konieczność ujawnienia własnej tożsamości. Ta decyzja zmieni życie wszystkich jej bliskich... i przyniesie galaktyce nową nadzieję.

„Kiedy wreszcie do ciebie dotrze, że jesteś teraz zdana sama na siebie? Ich już nie ma. Nie ma! Są martwi. zostałaś tylko ty.”


Ja tak na wstępie dodam: drodzy fani wszelkich StarWarsów, jeśli przypadkiem tu trafiliście, bądźcie świadomi, że po drugiej stronie nie siedzi żaden poważny znawca popkultury. Jestem tylko samozwańczą, amatorką - recenzentką, która po prostu tak, a nie inaczej wpadła w „Gwiezdne Wojny”. Niezbyt interesuje mnie tu "wiele poważne" dyskutowanie o tym, czy się znam na tym świecie, czy ta lub inna postać ma prawo bytu. To nie jest sprawa życia i śmierci, ja po prostu chcę się cieszyć tym, co lubię. Miejcie trochę high groundu i uspokójcie swoje zbolałe dupska! ♥
Są takie postacie, które raz się pokocha i z czasem ta miłość jedynie rozkwita. Wiecie, niektórzy lecą na takiego Draco czy innego Snape'a (wtf, what is wrong with you, people?), czasem jest to jakiś błyszczący krwiopijca czy półkrwi syrenek zażerający się niebieskim żarciem. Ja mam Ahsokę.
Where is Ahsoka?
Who is Ahsoka?
Why is Ahsoka?
Ahsoka Tano, czyli jak wywołać burzę w fandomie „Star Wars”, zanim stało się to powszechne. Było mi dane poznać ją jakieś dziewięć lat temu, zanim w ogóle poznałam Chłopca, Który Przeżył czy innego Percy'ego Jacksona. No i jako dwunastoletni stwór dałam się wciągnąć w „Wojny Klonów”, w ogóle w całe „Gwiezdne Wojny” właśnie przez Ahsokę. Sama dokładnie nie wiem czemu, ale tak mi już zostało. Moje ukochane „dziecko” dorastało razem ze mną, ewoluowało, przeżyło kilka tragicznych fanfików – niczego nie żałuję, przy najgorszych fanfikach poznaje się najlepszych ludzi. Ostatni, jak na tamten czas, sezon Wojen Klonów był takim ciosem prosto w serce. Bo oglądałam to równo z premierami, z polskimi napisami (w tym wypadku dubbing ssie), a było z tym trochę kombinowania. Najpierw nie wierzyłam w to zakończenie, potem je opłakiwałam, bo to w żadnym wypadku nie było coś, na co moja ukochana postać zasłużyła. Najzabawniejsze jest to, że dopiero kilka lat później jestem w stanie złożyć pełniejszy obraz tej postaci, a i tak wszędzie mam jakieś miejsca na dopowiedzenia.
Teraz... No cóż, niby powstało „Rebles”, niby ona tam jest, ale potwornie trudno było mi się w to wgryźć. To nie była dokładnie ta sama Ahsoka, a po obejrzeniu jednego sezonu główny bohater i styl animacji potwornie mnie irytowały. Potrzebowałam czegoś więcej, żeby się za to zabrać i teraz mogę powiedzieć „Hello darkness, my old friend”. Tylko jeszcze nowy sezon „Wojen Klonów”, bo stał się cud. Ale najważniejsze jest co innego. Po przejęciu „Star Wars” przez Disney'a powstała książka w całości o Ahsoce. Najwspanialszy prezent dla takiego świra, jak ja. Trochę to trwało zanim pojawiła się po polsku, ale w końcu jest! Jak zobaczyłam w empiku te kilka egzemplarzy „Ahsoki”, szybko stwierdziłam, że nie liczy się stan konta. Ona tam była, czekała na mnie, przecież nie mogłam jej zostawić. Po tych wszystkich latach...
Wow, to był naprawdę długi wstęp, ale o tej książce nie da się pisać w oderwaniu od całej reszty. „Ahsoka” jest genialnym dopełnieniem historii tej postaci, a autorce świetnie udało się uchwycić jej charakter. W końcu to nie byle kto, a padawanka Anakina Skywalkera, gdyby całe „Gwiezdne Wojny” miały potoczyć się inaczej, to Ahsoka na pewno miałaby w tym znaczącą rolę. Można tu postawić naprawdę wiele teorii, jakby to mogło się potoczyć, gdyby odgórnie nie było ustalone, że Anakin zostaje Vaderem, a Senat... znaczy się Imperator Plapatine przejmuje władzę. Gdyby tylko została w Zakonie Jedi, największy złodupiec w galaktyce miałby o jedną przeszkodę więcej do ściągnięcia Skywalkera na Ciemną Stronę. Ja przez tę książkę wracam do wszelkich fanowskich teorii. No i nie da się zignorować, że Ahsoka miała też swój udział w kształtowaniu się Rebelii i walce z Imperium, co tutaj jest jednym z ważniejszych wątków. W ogóle uwielbiam to wypełnianie luki między „Zemstą Sithów” a „Nową Nadzieją”, gdzie na razie to było jak „no powstała sobie Rebelia... O, patrzcie! Luke Skywalker!”. Nie, teraz postacie z Nowej Trylogii dochodzą do głosu i realnie przedstawia się ich wpływ na losy Odległej Galaktyki po Rozkazie 66.
Nie lubię się zbyt mocno z książkami z uniwersum „Gwiezdnych Wojen”, w większości wydawały mi się bardzo toporne, ciężko się je czytało. „Ahsoka” okazała się kompletnym zaskoczeniem w tej materii. Była wyjątkowo przyjemna w odbiorze, ani trochę mnie nie zmęczyła. To ten typ książki, która po prostu przepływa i zanim się obejrzysz, jesteś na końcu. Ubolewam, że była tak krótka, chociaż nie była w żadnym wypadku niepełna.
„Ahsoka” skupia się... No na Ahsoce, ale nie do końca w takim sensie, w jakim oczekiwałam. Sądziłam, że bardziej będzie skupiać się po prostu na jej życiu po opuszczeniu Jedi. Tak o, jak padawanka Tano przeżyła okres pomiędzy „Wojnami Klonów” a „Rebeliantami”. Jednak okazało się to dużo bardziej złożone. Jeżeli chodzi o przedział czasowy, jest on dość krótki i skupia się głównie na inwazji Imperium na Raadę. Nie brakuje tu akcji, ale nie ona jest najważniejsza. Czytelnik ma poznać samą Ahsokę, a książka skupia się głównie na jej dojrzewaniu do pewnych decyzji i pogodzeniu się ze swoją przeszłością. Pomiędzy rozdziałami pojawiają się też wspomnienia powiązane albo z pewnymi wydarzeniami, albo przedstawiające samą Ahsokę, nawet, jeśli nie są to jej wspomnienia. Wyjątkowo spodobał mi się fragment z Anakinem, chwilę przed pojawieniem się jego przyszłej uczennicy. Nie przepadam za nim jakoś specjalnie, ale uwielbiam relację tej dwójki i każdy fragment przedstawiający, jak się ona kształtowała, to miód na moją duszę. Właściwa fabuła nie była czymś odkrywczym, ale bardzo dobrze wkomponowała się w samą historię. Takie przedstawienie, jak Imperium najeżdża kolejną społeczność, by wykorzystać ją do własnych celów. Rolnicy chcą stawiać opór, ale ani trochę się na tym nie znają i to jest moment, w którym nasza bohaterka musi kolejny raz stanąć do walki. Chociaż jest już zmęczona wojną i starała się przed nią ukryć.
Sama Ahsoka, bo przecież to o nią tu chodzi, sprawiła, że pokochałam ją jeszcze mocniej. Autorka poruszyła tu kwestie, które były dość oczywiste, ale raczej nikt się nad nimi nie zastanawiał podczas oglądania serialu. No wiecie, jednak branie udziału w galaktycznej w wojnie w wieku czternastu lat raczej nie jest czymś, nad czym od tak przechodzi się do codzienności. Tak samo, jak porzucenie całego swojego życia, kiedy nigdy nawet się nie zastanawiało, jakby miało ono wyglądać w innym wydaniu. A potem znowu wciągają cię w jakiś konflikt. Wszyscy ludzie, których się znało, znikają z mapy wszechświata, a ty musisz wiać przed władającym całą galaktyką Imperium. Nie zazdroszczę. Na początku Ahsoka chce jedynie pozostać w ukryciu, próbuje się pogodzić z wydarzeniami z ostatnich lat, odrzuca to, co mogłoby ją łączyć z Jedi. To całkiem zrozumiałe z wielu powodów, jak na przykład to, że za samo używanie Mocy, Imperium wyśle za tobą pościg. Były takie momenty, że aż mnie coś w środku ściskało i chciałam krzyczeć, że ona zasłużyła na coś lepszego. Czasami zaś uderzała mnie taka przyjemna nostalgia i po prostu rozpływałam się ze szczęścia. W sumie ciężko się nie zgodzić, że Anakin i Obi-Wan okazali się dla niej kimś w rodzaju rodziców. Tutaj naprawdę ciężko byłoby mówić o samej relacji mistrz – uczeń. Nie zabrakło też miejsca dla Rexa czy mistrza Plo. Autorka nawet przemyciła historię, jak to się stało, że mała Ahsoka trafiła do Zakonu Jedi. Jednak poza tymi drobnymi rzeczami, które tak kocham, jest też główny sens tej historii. Jak już wspominałam, na początku Ahsoka jedynie chce się ukryć w jakimś ciemnym końcu galaktyki, z dala od Imperium, jednak nie jest jej to dane. Unika jak może kolejnych konfliktów, a one i tak ją znajdują. Podświadomie jednak nie potrafi zerwać ze swoją przeszłością, świetnie to widać w momencie, w którym orientuje się, że zbiera części składające się na miecz świetlny. Powoli kończą jej się miejsca, w które może uciec, a galaktyka już nie jest miejscem przyjaznym dla Jedi, nawet jeżeli ona się już za jedną z nich nie uważa. Powoli dochodzimy do momentu, w którym Ahsoka przekonuje się, że nie jest w stanie wymazać ze swojego życia tego, kim była. Małymi krokami zaczyna coraz bardziej angażować się w rebelię, chociaż nie jest to jeszcze Rebelia. Robi wszystko sama, przekonana, że na świecie nie ma już nikogo, kto mógłby ją wesprzeć, ale tak się nie da. Padawanka Tano powoli staje się Fulcrum.
Naprawdę nie mam tu żadnych zarzutów. „Ahsoka” jest tym, co najbardziej lubię w książkach. Po prostu dostałam swoją ukochaną postać i przez większość czasu zajmujemy się jej życiem, charakterem, poznajemy jej perspektywę na całe uniwersum i obserwujemy, jak radzi sobie z pewnymi zdarzeniami. Na nowo zbudziła we mnie tego wariata, co tylko tworzyłby inne wersje całej historii i eksperymentował ze zmianami. W tym momencie raczej nikt już nie powinien się obrażać o jej obecność w kanonie. Ta książka świetnie uzasadnia obecność Ahsoki we wszechświecie. No i bardzo dobrze się to czyta. To była czysta przyjemność.

„I'm at your service, Master Kenobi, but I'm afraid I've actually been assigned to Master Skywalker.”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz