Ariana | Blogger | X X X X

czwartek, 19 lipca 2018

Nie taką cię stworzono: Łzy Mai, Martyna Raduchowska


„Bo stałam się ludzka. Ułomna, słaba i samolubna...”


Seria: Czarne Światła
Tytuł: Łzy Mai
Autor: Martyna Raduchowska
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 416
Ocena: 10/10
Opis:W New Horizon androidy nie śnią o elektrycznych owcach. One marzą o reinforsynie. W latach 30. XXI wieku technologia jest wszechobecna. Sztuczne organy, implanty, domózgowe wszczepy – ludzkie ciało i umysł można upgrade’ować wedle uznania. Jeżeli oczywiście kogoś na to stać. Biednym pozostaje jedynie reinforsyna. Dla ludzi to geniusz w pigułce. Dla androidów zaś – szansa na odczuwanie emocji. Nie wszyscy są entuzjastami technologii. Na pewno nie Jared Quinn, porucznik wydziału zabójstw. Na pewno nie po Buncie, w trakcie którego zdradziła go jego własna replikantka, Maya. Gdy wraca do pracy w policji, ma zasadę: żadnych cyborgów, żadnych androidów. Nie w jego zespole. Tymczasem po New Horizon grasuje zabójca nieuchwytny dla policyjnych systemów. Dla Quinna to jak wygrana na loterii – powrót do tradycyjnych metod śledczych. Ofiarą jest młoda kobieta. Widział ją już.
W swoich koszmarach.
Czyżby to on był mordercą?

„Tak długo wpatrywał się w otchłań, aż wreszcie otchłań popatrzyła na niego.”


Na początek powinnam przeprosić, że znowu mnie zjadło. Wygląda to tak, że 6 lipca miałam ostatnie egzaminy, a chwilę później musiałam zwijać się na obóz łyżwiarski. Wiecie, co to za wakacje bez zrobienia z siebie frajera przed olimpijczykami i rozbicia kolan? No właśnie. Pozdrawiam, człowiek, który już dwa razy zaliczył glebę centralnie przed Natalią Kaliszek i Maksem Spodyrievem! Jednak o tym będzie oddzielny post, w końcu od zawsze lubiłam pisać komediodramaty. To tak słowem usprawiedliwienia, po prostu wychodziłam po śniadaniu, z lodowiska schodziłam po dwudziestej drugiej i chciało mi się jedynie spać po tych „szalonych” połowicznych Salchowach. (Sukces życia, kierowca autobusu wstał i zaczął klaskać!) Dzisiaj mam dla Was „Łzy Mai”.
Szczerze mówiąc po zamówieniu egzemplarza recenzenckiego miałam w głowie takie wielkie „kurde, co ja robię?”. Wiecie, tematyka sci-fi, cyberpunk i wszystkie te zakręcone technologie brzmią świetnie, tylko przy większości tego typu książek potwornie się męczę. Tym razem czytanie trwało tydzień jedynie ze względu na mój brak czasu. Jeśli już miałam wolną chwilę, siedziałam przyklejona do książki. Czytało się ją wyjątkowo płynnie i szybko, nie zauważałam kiedy mijało kolejne sto stron. Pierwsze spotkanie z Raduchowską wypadło wyjątkowo dobrze.
„Łzy Mai” są pod pewnym względem wyjątkowe. Od razu czuć, że pisała to absolwentka psychologii. Nie zrozumcie mnie źle, lubię swoje studia, no nie w każdym aspekcie, ale jednak, tylko lektury... W ciągu dwóch lat bezproblemowo przeczytałam JEDNĄ książkę z sylabusa. Wszystkie publikacje psychologiczne są dla mnie potwornie męczące. Może po prostu Martyna Raduchowska powinna pisać dla mnie więcej powieści, żebym mogła uczyć się bez bólu egzystencjalnego? W ostatnim semestrze miałam neuropsychologię i gdyby tylko ta książka wpadła w moje ręce przed sesją, nie musiałabym się martwić tym przedmiotem. To, co wcześniej było męczarnią stało się całkowicie zrozumiałe i interesujące. Poza tym przewija się wiele psychologicznych tematów i szczerze mogę wam powiedzieć, że wreszcie trafiłam na genialną fantastykę tak mocno i rzetelnie powiązaną z tą dziedziną. Przysięgam, nie wyłapałam tam ani jednego przekłamania czy błędnego stereotypu, nawet znalazło się miejsce na etykę zawodu. Wiem, brzmi to jak jakieś nudziarstwo, ale gdyby (znowu) tak to wyszło, byłabym pierwsza do narzekań. Więcej nauki przedstawionej w prosty i ciekawy sposób – tego świat potrzebuje, tego potrzebuję ja! Jeśli jakkolwiek interesujecie się psychologią i lubicie futurystyczną fantastykę, to będzie dla was idealna pozycja!
Ten tytuł idealnie łączy cuberpunk, neuronauki, psychologię i kryminał. Przy okazji idealny przykład, że jeśli tylko człowiek chce, to znajdzie sposób na wykorzystanie wiedzy zdobytej na studiach. (Chciałabym tak.) Połączenie to dało genialnie wykreowany świat oraz fabułę wciągającą jak czarna dziura. Wszystko to u boku świetnie napisanych, wiarygodnych postaci. Nie miałam nawet chwili na zastanawianie się co zjeść na obiad, czy mój kot znowu próbuje podbić świat albo jak będzie wyglądała fabuła Avengers 4. „Łzy Mai” są tak napakowane tajemnicami, zagadkami i intrygami, że człowiek spędza całą lekturę na rozpracowywaniu ich. To czy się udaje to zupełnie inna sprawa. Ja na wczoraj potrzebuję kontynuacji, bo nadal wiem prawie tyle co nic! Od początku czytelnik wkręca się w wątek buntu, w którym ucierpiał Jared. Wszystko zaczyna się w tym punkcie. Po drodze mamy historię naszego porucznika, poznajemy wszystkie ważne aspekty jego życia, lęki, obawy, uczestniczymy w terapii i towarzyszymy podczas odzyskiwania wspomnień. Już w tym miejscu pojawia się tak wiele niewiadomych, że znajdujemy się w pułapce – przecież nie da się odłożyć książki bez poznania prawdy o wydarzeniach z Beyond Industries, zdradzie Mai i tajemnicach doktor Bennett. Kilka kroczków w przód i już siedzimy po uszy w wątku kryminalnym. Muszę przyznać, że chyba to mnie najmocniej zaintrygowało, tajemnicze blackouty, nieuchwytny morderca i same ofiary. Niby są interludia, gdzie miesza postać Misty, ale są tak napisane, że równocześnie można ją podejrzewać, ale autorka wręcz odbiera nam wszelkie podstawy do oskarżania jej. Mam ochotę krzyknąć „Do diabła, tłumacz się, kobieto!”, ale dobrze wiem jaka to jest zabawa i jak wpływa to na odbiór całej serii. Sama bym tak zrobiła. Fabularne dzieło.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o kreacji świata. Tak trzeba to robić! To trochę ponad dwanaście lat w przód, a czułam się jak w zupełnie innym świecie. Ziemia po wojnach i roztopieniu lodowców, społeczeństwo po latach ogromnego rozwoju neuronauk, gdzie nowoczesne technologie ściśle zazębiają się z biologią, a neurologia ma gigantyczny wpływ na życie każdego człowieka. Czytałam najróżniejsze książki skupiające się na przyszłości. Katastrofy, wojny, zarazy, technologiczne rewolucje, sama nigdy bym nie pomyślała o wizji w tak wielkim stopniu opartej na rewolucji neurologicznej. Szczerze mówiąc, na początku przeraziłam się, że będzie to strasznie męczące i niezrozumiałe, tymczasem autorka opisuje wszystkie te mózgowe zawiłości w bardzo przyjemny sposób. Zaufajcie mi, profesjonalnemu snajperowi na neuropsychologii, nie byłam tu w jakiejś komfortowej sytuacji. Prawdę mówiąc podczas czytania śniły mi się potworne wizje poprawek z tego neurologicznego zawirowania. Przedstawienie świata i społeczeństwa stoi na naprawdę wysokim poziomie. Wszystko jest klarowne i bardzo obrazowe. Opisy miejsc, postaci, wydarzeń są na tyle rozbudowane, że czyta się je z zaciekawieniem, a w głowie od razu tworzy się wiarygodna sceneria. Czytelnik stopniowo poznaje otoczenie i bez problemu się w nim odnajduje, nie ma tu miejsca na nieporozumienia lub problemy z wyobrażeniem sobie miejsca akcji. Pozostaje jednak miejsce na tajemnice, które sprawiają, że z chęcią dalej eksplorujemy New Horizon.
„Łzy Mai” to pod każdym względem świetna książka. Nie mogę się już doczekać kontynuacji. Do samego końca autorka trzyma nas w niepewności, zaskakuje, a na koniec okazuje się, że wszystko jest zupełnie inne niż się spodziewamy. Czuć, że pisała to psycholog i kryminolog, co działa jedynie na korzyść tej pozycji. Postacie są wiarygodnie napisane, interesujące, chętnie towarzyszy się głównemu bohaterowi podczas dochodzenia. Mogę z ręką na sercu powiedzieć „spróbujcie”. W dodatku zastanawiam się jakim cudem to był tekst przed korektą. Jaką korektą? Nie wyłapałam nawet jednego błędu! Tak powinno się wydawać książki!

Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Uroboros

4 komentarze:

  1. Nie miałam w planach tej książki (choć nazwisko autorki jest mi znane, a jej powieści pozytywnie recenzowane), bo przerażał mnie aspekt sci-fi. Dopiero go poznaję i próbuję się do niego przekonać, bo nigdy nie był moim ulubionym elementem. Po twojej recenzji już jednak wiem, że muszę mieć tę książkę!! Dlaczego? Dla tej psychologii! ❤ Wiążę przyszłość z tą dziedziną, więc myślę, że tak dobrze dopracowana książka pod tym względem będzie czymś niesamowitym!
    Pozdrawiam ❤

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja często mam problem z sci-fi, bo jest zbyt mocno napakowane naukowym bełkotem. Tutaj bezproblemowo wszystko ogarniałam, wszystko jest napisane w bardzo przyjazny sposób, naprawdę trudno byłoby się pogubić. :D No cóż, autorka jest po psychologii, więc ten aspekt po prostu musiał być dobry. I powodzenia tak przy okazji, chyba ciężko o coś bardziej zagmatwanego niż psychologia bo: "niby tak, ale z drugiej strony nie, a w ogóle to zależy". :') ♥

      Usuń
  2. Książkę już czytałam i bardzo mi się podobał ;). Miałam podobne odczucia co ty.
    Pozdrawiam, Girl in books

    OdpowiedzUsuń