Seria: Czarne Światła
Tytuł: Łzy Mai
Tytuł: Łzy Mai
Autor: Martyna Raduchowska
Wydawnictwo: Uroboros
Ilość stron: 416
Ocena: 10/10
Opis:W New Horizon androidy nie śnią o elektrycznych owcach. One marzą o reinforsynie. W latach 30. XXI wieku technologia jest wszechobecna. Sztuczne organy, implanty, domózgowe wszczepy – ludzkie ciało i umysł można upgrade’ować wedle uznania. Jeżeli oczywiście kogoś na to stać. Biednym pozostaje jedynie reinforsyna. Dla ludzi to geniusz w pigułce. Dla androidów zaś – szansa na odczuwanie emocji. Nie wszyscy są entuzjastami technologii. Na pewno nie Jared Quinn, porucznik wydziału zabójstw. Na pewno nie po Buncie, w trakcie którego zdradziła go jego własna replikantka, Maya. Gdy wraca do pracy w policji, ma zasadę: żadnych cyborgów, żadnych androidów. Nie w jego zespole. Tymczasem po New Horizon grasuje zabójca nieuchwytny dla policyjnych systemów. Dla Quinna to jak wygrana na loterii – powrót do tradycyjnych metod śledczych. Ofiarą jest młoda kobieta. Widział ją już.
W swoich koszmarach.
Czyżby to on był mordercą?
W swoich koszmarach.
Czyżby to on był mordercą?
„Tak długo wpatrywał się w otchłań, aż wreszcie otchłań popatrzyła na niego.”
Na początek powinnam przeprosić, że znowu mnie zjadło. Wygląda
to tak, że 6 lipca miałam ostatnie egzaminy, a chwilę później
musiałam zwijać się na obóz łyżwiarski. Wiecie, co to za
wakacje bez zrobienia z siebie frajera przed olimpijczykami i
rozbicia kolan? No właśnie. Pozdrawiam, człowiek, który już dwa
razy zaliczył glebę centralnie przed Natalią Kaliszek i Maksem
Spodyrievem! Jednak o tym będzie oddzielny post, w końcu od zawsze
lubiłam pisać komediodramaty. To tak słowem usprawiedliwienia, po
prostu wychodziłam po śniadaniu, z lodowiska schodziłam po
dwudziestej drugiej i chciało mi się jedynie spać po tych
„szalonych” połowicznych Salchowach. (Sukces życia, kierowca
autobusu wstał i zaczął klaskać!) Dzisiaj mam dla Was „Łzy
Mai”.
Szczerze mówiąc po zamówieniu egzemplarza recenzenckiego miałam w
głowie takie wielkie „kurde, co ja robię?”. Wiecie, tematyka
sci-fi, cyberpunk i wszystkie te zakręcone technologie brzmią
świetnie, tylko przy większości tego typu książek potwornie się
męczę. Tym razem czytanie trwało tydzień jedynie ze względu na
mój brak czasu. Jeśli już miałam wolną chwilę, siedziałam przyklejona do
książki. Czytało się ją wyjątkowo płynnie i szybko, nie
zauważałam kiedy mijało kolejne sto stron. Pierwsze spotkanie z
Raduchowską wypadło wyjątkowo dobrze.
„Łzy Mai” są pod pewnym względem wyjątkowe. Od razu czuć, że
pisała to absolwentka psychologii. Nie zrozumcie mnie źle, lubię
swoje studia, no nie w każdym aspekcie, ale jednak, tylko lektury...
W ciągu dwóch lat bezproblemowo przeczytałam JEDNĄ książkę z
sylabusa. Wszystkie publikacje psychologiczne są dla mnie potwornie
męczące. Może po prostu Martyna Raduchowska powinna pisać dla
mnie więcej powieści, żebym mogła uczyć się bez bólu
egzystencjalnego? W ostatnim semestrze miałam neuropsychologię i
gdyby tylko ta książka wpadła w moje ręce przed sesją, nie
musiałabym się martwić tym przedmiotem. To, co wcześniej było
męczarnią stało się całkowicie zrozumiałe i interesujące. Poza
tym przewija się wiele psychologicznych tematów i szczerze mogę
wam powiedzieć, że wreszcie trafiłam na genialną fantastykę tak
mocno i rzetelnie powiązaną z tą dziedziną. Przysięgam, nie
wyłapałam tam ani jednego przekłamania czy błędnego stereotypu,
nawet znalazło się miejsce na etykę zawodu. Wiem, brzmi to jak
jakieś nudziarstwo, ale gdyby (znowu) tak to wyszło, byłabym
pierwsza do narzekań. Więcej nauki przedstawionej w prosty i
ciekawy sposób – tego świat potrzebuje, tego potrzebuję ja!
Jeśli jakkolwiek interesujecie się psychologią i lubicie
futurystyczną fantastykę, to będzie dla was idealna pozycja!
Ten tytuł idealnie łączy cuberpunk, neuronauki, psychologię i
kryminał. Przy okazji idealny przykład, że jeśli tylko człowiek
chce, to znajdzie sposób na wykorzystanie wiedzy zdobytej na
studiach. (Chciałabym tak.) Połączenie to dało genialnie
wykreowany świat oraz fabułę wciągającą jak czarna dziura.
Wszystko to u boku świetnie napisanych, wiarygodnych postaci. Nie
miałam nawet chwili na zastanawianie się co zjeść na obiad, czy
mój kot znowu próbuje podbić świat albo jak będzie wyglądała
fabuła Avengers 4. „Łzy Mai” są tak napakowane tajemnicami,
zagadkami i intrygami, że człowiek spędza całą lekturę na
rozpracowywaniu ich. To czy się udaje to zupełnie inna sprawa. Ja
na wczoraj potrzebuję kontynuacji, bo nadal wiem prawie tyle co nic!
Od początku czytelnik wkręca się w wątek buntu, w którym
ucierpiał Jared. Wszystko zaczyna się w tym punkcie. Po drodze mamy
historię naszego porucznika, poznajemy wszystkie ważne aspekty jego
życia, lęki, obawy, uczestniczymy w terapii i towarzyszymy podczas
odzyskiwania wspomnień. Już w tym miejscu pojawia się tak wiele
niewiadomych, że znajdujemy się w pułapce – przecież nie da się
odłożyć książki bez poznania prawdy o wydarzeniach z Beyond
Industries, zdradzie Mai i tajemnicach doktor Bennett. Kilka kroczków
w przód i już siedzimy po uszy w wątku kryminalnym. Muszę
przyznać, że chyba to mnie najmocniej zaintrygowało, tajemnicze
blackouty, nieuchwytny morderca i same ofiary. Niby są interludia,
gdzie miesza postać Misty, ale są tak napisane, że równocześnie
można ją podejrzewać, ale autorka wręcz odbiera nam wszelkie
podstawy do oskarżania jej. Mam ochotę krzyknąć „Do diabła,
tłumacz się, kobieto!”, ale dobrze wiem jaka to jest zabawa i jak
wpływa to na odbiór całej serii. Sama bym tak zrobiła. Fabularne
dzieło.
Grzechem byłoby nie wspomnieć o kreacji świata. Tak trzeba to
robić! To trochę ponad dwanaście lat w przód, a czułam się jak
w zupełnie innym świecie. Ziemia po wojnach i roztopieniu lodowców,
społeczeństwo po latach ogromnego rozwoju neuronauk, gdzie
nowoczesne technologie ściśle zazębiają się z biologią, a
neurologia ma gigantyczny wpływ na życie każdego człowieka.
Czytałam najróżniejsze książki skupiające się na przyszłości.
Katastrofy, wojny, zarazy, technologiczne rewolucje, sama nigdy bym
nie pomyślała o wizji w tak wielkim stopniu opartej na rewolucji
neurologicznej. Szczerze mówiąc, na początku przeraziłam się, że
będzie to strasznie męczące i niezrozumiałe, tymczasem autorka
opisuje wszystkie te mózgowe zawiłości w bardzo przyjemny sposób.
Zaufajcie mi, profesjonalnemu snajperowi na neuropsychologii, nie
byłam tu w jakiejś komfortowej sytuacji. Prawdę mówiąc podczas
czytania śniły mi się potworne wizje poprawek z tego
neurologicznego zawirowania. Przedstawienie świata i społeczeństwa
stoi na naprawdę wysokim poziomie. Wszystko jest klarowne i bardzo
obrazowe. Opisy miejsc, postaci, wydarzeń są na tyle rozbudowane,
że czyta się je z zaciekawieniem, a w głowie od razu tworzy się
wiarygodna sceneria. Czytelnik stopniowo poznaje otoczenie i bez
problemu się w nim odnajduje, nie ma tu miejsca na nieporozumienia
lub problemy z wyobrażeniem sobie miejsca akcji. Pozostaje jednak
miejsce na tajemnice, które sprawiają, że z chęcią dalej
eksplorujemy New Horizon.
„Łzy Mai” to pod każdym względem świetna książka. Nie mogę
się już doczekać kontynuacji. Do samego końca autorka trzyma nas
w niepewności, zaskakuje, a na koniec okazuje się, że wszystko
jest zupełnie inne niż się spodziewamy. Czuć, że pisała to
psycholog i kryminolog, co działa jedynie na korzyść tej pozycji.
Postacie są wiarygodnie napisane, interesujące, chętnie towarzyszy
się głównemu bohaterowi podczas dochodzenia. Mogę z ręką na
sercu powiedzieć „spróbujcie”. W dodatku zastanawiam się jakim
cudem to był tekst przed korektą. Jaką korektą? Nie wyłapałam
nawet jednego błędu! Tak powinno się wydawać książki!
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki dziękuję Wydawnictwu Uroboros
Brzmi super :)
OdpowiedzUsuńNie miałam w planach tej książki (choć nazwisko autorki jest mi znane, a jej powieści pozytywnie recenzowane), bo przerażał mnie aspekt sci-fi. Dopiero go poznaję i próbuję się do niego przekonać, bo nigdy nie był moim ulubionym elementem. Po twojej recenzji już jednak wiem, że muszę mieć tę książkę!! Dlaczego? Dla tej psychologii! ❤ Wiążę przyszłość z tą dziedziną, więc myślę, że tak dobrze dopracowana książka pod tym względem będzie czymś niesamowitym!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ❤
Ja często mam problem z sci-fi, bo jest zbyt mocno napakowane naukowym bełkotem. Tutaj bezproblemowo wszystko ogarniałam, wszystko jest napisane w bardzo przyjazny sposób, naprawdę trudno byłoby się pogubić. :D No cóż, autorka jest po psychologii, więc ten aspekt po prostu musiał być dobry. I powodzenia tak przy okazji, chyba ciężko o coś bardziej zagmatwanego niż psychologia bo: "niby tak, ale z drugiej strony nie, a w ogóle to zależy". :') ♥
UsuńKsiążkę już czytałam i bardzo mi się podobał ;). Miałam podobne odczucia co ty.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Girl in books